Jak Armia Czerwona w nasze strony wkraczała

Wkrótce obchodzona jest kolejna rocznica wkroczenia wojsk radzieckich do naszego miasta. Przytaczamy fragmenty wspomnień związane z tymi chwilami w okolicach Radomska

Dworek w Strzałkowie. Fot. Paweł DudekWkrótce obchodzona jest kolejna rocznica wkroczenia wojsk radzieckich do naszego miasta. Przytaczamy fragmenty wspomnień związane z tymi chwilami w okolicach Radomska.

16 stycznia obchodzona jest rocznica wkroczenia wojsk radzieckich do naszego miasta. Wydarzenie to nazywane jest czasem "wyzwoleniem Radomska", choć opinie na ten temat są podzielone. Faktem jest, że pojawienie się żołnierzy 3 Armii Pancernej Gwardii i 52. Armii z 1. Frontu Ukraińskiego w mieście poprzedziła wyprowadzka Niemców, którzy do tamtej pory okupowali Radomsko. Nieco szerzej na ten temat pisaliśmy w naszym artykule w tym miejscu.

Poniżej prezentujemy fragmenty wspomnień Anieli z Belinów Kowalskiej, zawartych w jej książce pt. "Niczego nie żałuję...".

Relacji z tzw. wyzwolenia autorka poświęciła kilkudziesięciostronicowy rozdział swojej książki. Przebywała ona wówczas w niedalekim Strzałkowie, mieszkała w znajdującym się tam dworze.

W jednym z pierwszych akapitów znajduje się informacja, że wiadomości o wschodnim sąsiedzie były dość ponure, nie tylko dla tzw. "wrogów ludu", ale również dla większości zwykłych obywateli. Pewnego dnia, wcześnie rano, Strzałków został opuszczony przez wermacht. Następnego dnia z Radomska wyjechali Niemcy mundurowi oraz urzędnicy. W samo południe w okolicach radomszczańskiego dworca słychać było kilka wybuchów armatnich pocisków. Jeden z takich pocisków wybuchnął w Strzałkowie, nieopodal stawu znajdującego się w centrum wsi. Na szczęście obyło się bez ofiar.

Gdy Rosjanie byli kilka kilometrów od Strzałkowa, mieszkańcy wysłali gońca aby ich poinformował, że Niemców tam już nie ma.

Kilka godzin później w miejscowości pojawiło się czterech oficerów, którzy byli "niesłychanie uprzejmi, dobrze ubrani, i - jak starannie wyuczone dzieci - każdy robił i mówił to samo." Początkowo nie chcieli nawet wejść do dworskiej jadalni w płaszczach aby nie nabrudzić.

Nastał czas kolacji, w której uczestniczyło 28 osób, w tym także czterech wspomnianych oficerów rosyjskich. Nie siedli oni jednak do wspólnego stołu, tylko spoczęli na kanapie, nieco z tyłu od reszty biesiadników.

Kolejne dni nie były już tak miłe. Pewnego razu przez Strzałków nastąpił przejazd bojowej linii sowieckiego wojska. Ostrzegano wówczas mieszkańców przed posiadaniem zbyt dużej ilości alkoholu, bo wojska idące za nimi nie posiadają prowiantu a zadaniem miejscowych będzie ich wykarmienie.

Doniesienia mieszkańców Strzałkowa do dworu nie były optymistyczne. W pierwszych dniach po wkroczeniu Rosjan okazało się, że żołnierze zarżnęli dwanaście krów i byka rasy holenderskiej. Wszystko to zostało zabrane do kuchni polowej a skarżącemu się na tą sytuację grożono nawet śmiercią.

Innym razem jeden z pracowników dworu w Strzałkowie ledwo nie został aresztowany. Otóż spoufalił się on z kilkoma Sowietami i zaczął się żalić, że nie pomogli Polakom w trakcie powstania warszawskiego. Godzinę po tych zwierzeniach do dworu przybyło NKWD, które chciało go aresztować. Na szczęście młodego człowieka udało się ukryć na piętrze.

Wkrótce po opanowaniu terenów Polski przez Sowietów, rząd komunistyczny wydał decyzję, mówiącą że wszyscy właściciele ziemscy posiadający majątki o powierzchni powyżej stu hektarów, muszą w ciągu kilku tygodni opuścić swoje posiadłości. Powstała nawet oficjalna lista przedmiotów, które można było ze sobą zabrać do nowego miejsca zamieszkania, wśród nich było m.in.... akwarium. Wkrótce potem dworek w Strzałkowie został opuszczony przez mieszkańców.

Książki Anieli z Belinów Kowalskiej na próżno szukać w radomszczańskich księgarniach. Czasem jednak pojawia się na aukcjach internetowych lub w antykwariatach w większych miastach.

Więcej o:
armia czerwona wyzwolenie strzałków 1945 druga wojna światowa 16 stycznia niemcy rosjanie żołnierze
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE