1400 km na motocyklu w środku zimy, nocleg w namiocie, gotowanie na kuchni polowej... tak w skrócie opisać można przygodę dwóch radomszczan, którzy w ostatni weekend stycznia wybrali się na Elefantentreffen 2012
1400 km na motocyklu w środku zimy, nocleg w namiocie, gotowanie na kuchni polowej ... tak w skrócie opisać można przygodę dwóch radomszczan, którzy w ostatni weekend stycznia wybrali się na Elefantentreffen 2012 - zimowy zjazd motocyklowy odbywający się w Loh/Thurmansbang Solla w Niemczech.
Na motocyklową wyprawę wyruszyli Przemysław Pukacz i Tomasz Tymiński. Przemek swoją wyprawę opisał na stronie VStomClub Poland. Już od samego początku nie było lekko:
Mieliśmy wyjechać o 7.00, ale zima zaskoczyła drogowców (w Radomsku drogi były białe i nadal padało), a i dopakowywanie motocykli też się wydłużyło i ostatecznie z Radomska wystartowaliśmy o 9:00. Pierwsze metry na motocyklu nauczyły nas pokory i pokazały, że nie będzie łatwo. Sam wyjazd z posesji okazał się nie lada wyczynem. Motocykl złapał poślizg i o mało nie zakończyłem podróży na bramie ... na szczęście obyło się bez wywrotki. Po drodze na miejsce zbiórki tj. do garażu mojego towarzysza, jeszcze tankowanie, a o tym, że mój widok wzbudzał ogólne poruszenie na drodze chyba nie trzeba wspominać? U Tomka wyjazd z garażu wyglądał podobnie tyle, że niestety zakończył się położeniem motocykla na śniegu. Chwila walki i wspólnie udało się go postawić do pionu - no i w drogę.
Zimowa temperatura nie ułatwiała podróży, ale jak wspomina Przemek:
Droga przez ośnieżone góry, zarówno po stronie polskiej jak i czeskiej momentami zapierała dech, bo niecodziennie można podziwiać górski, zimowy krajobraz z pozycji motocykla.
Po dotarciu na miejsce motocykliści mogli podziwiać motocykle i inne pojazdy, które przybyły na zlot z różnych zakątków Europy. Pod wieczór przyszedł też czas na rozbicie namiotu.
Trzeba było przekopać śnieg, wyciąć lód i wyrównać teren. Było dość ciasno ale udało nam się w miarę fajnie zorganizować. Wszyscy w około byli bardzo pomocni i pozytywnie nastawieni. Czesi podrzucili nam mega nóż do wycinania cegieł ze śniegu, a Włosi większe łopaty, bo nasza saperka nie dawała sobie rady.
Atmosfery panującej na zlocie ponoć nie da się opisać słowami. Przemek opowiada:
Sam zlot na pewno jest niesamowitą przygodą, a sama atmosfera przyciąga i nie wykluczam, że jeszcze tam tam wrócę, bo podobno istnieją trzy grupy motocyklistów: tacy, którzy nigdy tam nie pojadą, tacy, którzy pojadą raz, i tacy, którzy powracają tam jak bumerang.
Całą relację z wyprawy można przeczytać na stronie
Elefantentreffen, czyli Zlot Słoni, odbył się w tym roku już po raz 56. Od 1989 roku miejscem organizacji imprezy jest Loh/Thurmansbang Solla.