W niedzielny wieczór gościł w naszym mieście Lech Makowiecki wraz z zespołem Zayazd. Grupa znana jest przede wszystkim z wykonywania utworów narodowo-patriotycznych.
W niedzielny wieczór gościł w naszym mieście Lech Makowiecki wraz z zespołem Zayazd. Grupa znana jest przede wszystkim z wykonywania utworów narodowo-patriotycznych i właśnie tę stronę swej muzycznej twórczości lider i jego zespół odkryli przed radomszczańską publicznością. W wykonaniu bandu usłyszeliśmy takie ballady jak: „Katyń 1940 – ostatni list”, „Monte Cassino”, „Czterdziesty czwarty”, „Honor i gniew”, „Quo vadis, Polonia?”, „Szachy”. Makowiecki grał na gitarze, ale we wszystkich utworach towarzyszyła mu orkiestra, którą słychać było z playbacku, czasami też wychodził na estradę skrzypek, Leszek Bolibok, wykonując skrzypcowe solówki.
Szkoda, że na koncercie tak mało było młodych słuchaczy, a przecież to właśnie do nich odwoływał się muzyk i pieśniarz szczególnie w balladzie o patriotyzmie, kiedy pytany o to, czym jest patriotyzm, dochodził do wniosku, że nie tylko obowiązkowym płaceniem podatków, ale przede wszystkim patriotyzm to mieć dzieci i wychowywać je na dobrych ludzi. Dobrych Polaków. Makowiecki śpiewał też o domu, o grze w szachy, która była oczywistą aluzją do sytuacji z czasów stanu wojennego. W tej grze pionkami są zawsze dwie walczące ze sobą strony: my i oni. W stanie wojennym też były dwie strony: my i oni.
Wbrew temu, co artysta zapowiedział przed koncertem, nie fałszował, co zapewne było tylko artystyczną – na szczęście - niesprawdzoną prowokacją i w czystej postaci kokieterią.