Z Polskiej kadry na ławkę w parku. Tragedia rodzinna zmieniła jej życie

Z Polskiej kadry na ławkę w parku. Tragedia rodzinna zmieniła jej życie

Jolanta Molenda, utalentowana siatkarka, mistrzyni Polski i reprezentantka drużyny narodowej w meczach reprezentacji wystąpiła łącznie 117 razy. Dziś mieszka na ulicy, obecnie spotkać można ją na placu 3 Maja w Radomsku. Jej tragiczna historia rozpoczęła się od śmierci rodziców i męża. Myślała, że jest silniejsza i jakoś sobie poradzi. Życie po stracie najbliższych okazało się jednak zbyt trudne, sięgnęła po alkohol, by zalać smutki.

Szczyt kariery sportowej Jolanty Molendy przypadał na lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku, w 1983 roku zdobyła mistrzostwo Polski z Łódzkim Klubem Sportowym. W 1986 zdobyła wicemistrzostwo oraz puchar Polski. Siatkówką zajmowała się blisko 20 lat.

Życie zdruzgotało mi się po śmierci moich rodziców i mojego męża, najbliższych mi osób. Moja córka próbowała mi pomóc, ale nie była to pomoc jakiej oczekiwałam, nie mogliśmy się dogadać. Nasze drogi się rozeszły… Miałam na tyle ambicji, żeby pokazać, że dam sobie radę bez pomocy. Różnie to bywa ale daję sobie radę -zauważa Pani Jolanta.

Mąż pani Jolanty zmarł 13 sierpnia 2013 roku i od tego czasu utalentowana siatkarka mieszka na ulicy lub pomieszkuje u swoich znajomych. W nasze okolice trafiła gdy przewieziono ją z jednego z łódzkich szpitali. Miała zamieszkać w domu opieki Panaceum w Cielętnikach, spędziła tam trzy miesiące.

Stwierdziłam, że jeśli mam płacić za pobyt w Cielętnikach, to za te same pieniążki z renty uda mi się wynająć jakiś pokoik z łazienką i kuchnią, być niezależną i żyć swoim życiem. Jeszcze to się nie udało, ale pali się już zielone światełko. Może po tej niedzieli uda się coś załatwić – wyjaśnia Pani Jolanta.

Siatkarka większość dnia spędza na ławce w parku na placu 3 Maja, mieszkańcy ją dobrze kojarzą. Jedni z nich starają się jakoś pomóc, przynieść coś do picia i do jedzenia, czasem porozmawiają o jej przeszłości. Bywają jednak i tacy, którym obecność Pani Jolanty jawnie przeszkadza.

Jak wszędzie ludzie są różni. Życie to jest jedna wielka gra, jeden zabierze, a drugi da. Tak samo jest tutaj. Jedni są uprzejmi i mili, rozmawiamy, opowiadam im coś o sobie. Przynoszą zupki, kanapeczki. Pytają nawet czy nie potrzebuję czegoś do ubrania albo środków higieny. Ogólnie nie jest źle i stosunek do mnie jest pozytywny. Zdarzają się wyjątki, ale to dosłownie można policzyć na palcach jednej ręki. To są dwie może trzy osoby – zauważa Jolanta Molenda.

Radomszczanie spędzający czas w parku w większości nie mogą uwierzyć, iż kobieta siedząca na ławce odnosiła kiedyś ogromne sukcesy sportowe. Ogromnym zaskoczeniem jest dla nich fakt, iż reprezentantka drużyny narodowej mieszka na ulicy, a cały jej dobytek stanowią dwie reklamówki i trochę ubrań.

To jest dla mnie niepojęte, widziałem tą panią już nie raz. Ale nigdy nie powiedziałbym, że grała w kadrze narodowej. Bardzo mi przykro, że tak się zadziało. Życie bywa trudne i nie każdemu się w nim udaje. Mam jednak nadzieję, że jakoś wyjdzie na prostą. Skoro potrafiła grać na europejskim poziomie to znaczy, że jest silną osobą. Jeśli odnajdzie w sobie tą siłę to może sobie poradzi – zauważa jeden z mieszkańców miasta, z którym rozmawialiśmy o pani Jolancie.

 

Więcej o:
siatkówka kariera plac 3 maja
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE