– Musimy się zastanowić czy ważniejszy jest dla nas kawałek chodnika albo asfaltowa nakładka, czy zdrowie obywateli – o smogu, zieleni i obywatelskiej inicjatywie uchwałodawczej opowiada Artur Szponder, prezes stowarzyszenia Radomszczański Alarm Smogowy.
Radomsko24: Kiedy powstał RAS?
Artur Szponder: Pierwsze spotkanie miało miejsce w 2018 roku, ale taki formalny status mamy dopiero od niedawna.
Coś się w mieście zmieniło przez ten czas, jeśli chodzi o walkę ze smogiem?
Najważniejsze jest to, że o smogu w mieście wreszcie zaczęło się mówić. Zanim RAS powstał, to nikt tego tematu tak naprawdę nie poruszał. Wszystko wydawało się bardzo odległe, smog był czymś, czym martwić muszą się mieszkańcy Krakowa czy nawet Pekinu, ale nie my.
Tydzień temu w Radomsku powietrze było gorsze niż w Pekinie…
No właśnie. Szkoda, że gonimy za najlepszymi akurat w tych standardach.
Ludzie często jednak mówią, że kiedyś żadnego smogu nie było, a dopiero teraz ekolodzy sobie coś wymyślili.
To jest kwestia świadomości. Stan naszej wiedzy zmienia się na przestrzeni lat, mamy coraz więcej narzędzi, coraz więcej informacji do nas dociera. Dopiero od niedawna zresztą monitoruje się w polskich miastach wskaźniki pyłów PM 2,5 i PM 10. Ludzie zaczynają się tym interesować, na przykład ostrzegając innych na Facebooku przed wychodzeniem z domu, gdy stan powietrza jest bardzo zły.
Czyli po prostu termometr kiedyś był rozbity i dlatego nie widzieliśmy problemu?
Powiedzmy, że kiedyś nikt się za bardzo tym nie przejmował. A że śmierdziało? No przecież zawsze śmierdziało, jak się wyszło z domu w zimę, więc widocznie tak już musiało być. A RAS jest właśnie po to, żeby pokazać, że można inaczej.
Pod koniec stycznia ubiegłego roku próbowaliście zarejestrować komitet, który zbierałby podpisy pod waszym projektem uchwały w sprawie walki ze smogiem. Urząd miasta projekt jednak odrzucił, bo uznał, że nie spełnia on wymogów formalnych. A wy zaskarżyliście tę decyzję do sądu.
To była bardzo długa batalia, która zakończyła się dopiero 8 października ubiegłego roku w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Sąd orzekł, że uchwała ustanawiająca inicjatywę obywatelską w Radomsku jest niezgodna z prawem. Nasza inicjatywa przepadła, bo zgodnie z opinią prawników z urzędu nie spełniała wymogów formalnych. Dostaliśmy wtedy od UM takie bardzo długie pismo pełne prawniczego żargonu, nastawione prawdopodobnie na zniechęcenie nas do dalszej pracy.
My byliśmy jednak pewni, że nasz projekt jest zgodna z prawem. Opieraliśmy się na uchwałach z innych miast, które przeszły pełny proces legislacyjny i zostały zaakceptowane przez tamtejszych radnych. Nie chcieliśmy odkrywać koła na nowo, a po prostu wykorzystać to, co jest dostępne i działa.
Wojewódzki Sąd orzekł, że rada miasta uzurpuje sobie pewne przywileje, do których nie ma prawa. Uchwała powinna być też maksymalnie uproszczona i przystępna dla obywatela, natomiast poziom skomplikowania naszego regulaminu inicjatywy obywatelskiej mógł co najwyżej zniechęcać.
Czytaj więcej: Pierwszy Smogowy Okrągły Stół dla Radomska
Sąd w wyroku nakazał miastu zmianę tych zasad. Jesteście zadowoleni z nowej, przegłosowanej w listopadzie wersji?
Cóż, prawnicy tworzący nową uchwałę nie odnieśli się do wszystkich wymogów, które postawiło przed nimi WSA. Zobaczymy, jak będzie wyglądał ten proces przy nowych obywatelskich projektach uchwał. Trzeba to sprawdzić.
Będziecie próbowali złożyć swój projekt jeszcze raz?
Na pewno nie ten i nie w takiej formie. Od czasu naszej styczniowej inicjatywy sporo się zmieniło, także globalnie. Nie usprawiedliwia to jednak tego, że w budżecie na ten rok nie zapisano na walkę ze smogiem ani złotówki.
Uchwała nie wyszła, więc napisaliście do rady petycję. Projekt zakładał 4 mln złotych w 2020 r., 5 mln w 2021 r. i 2 mln w 2022 r. Ostatecznie radni dodali do puli pieniędzy na walkę ze smogiem kilkaset tysięcy, przez co ogólnie przeznaczono na ten cel pół miliona złotych. To dużo? Mało? Ile może nas kosztować walka ze smogiem?
Tak właściwie to do końca nie wiemy, bo w Radomsku nie została przeprowadzona inwentaryzacja „kopciuchów”. Zrobił to tylko TBS w swoich lokalach, natomiast władza twierdzi, że nie ma prawnych narzędzi do policzenia pieców, które trzeba wymienić. Szacuje się, że takich, które nie spełniają już wymagań, jest ok. 7,5 tys.
Bardzo dobrze, że te 500 tys. złotych ostatecznie się pojawiło, bo to pokazuje, że nasza działalność przynosi jakieś efekty. Te pieniądze rozeszły się bardzo szybko, a w ostatecznym rozrachunku wymieniono 86 pieców, plus jeszcze te z programu „Czyste powietrze” – tam było chyba 53. Czyli łącznie jakieś 130. Zawsze coś, ale w odniesieniu do tych 7,5 tys. to kropla w morzu.
We wrześniu spotkaliście się przy Smogowym Okrągłym Stole z przedstawicielami najważniejszych formacji politycznych działających na terenie powiatu. Problem jednak w tym, że politycy nie zgodzili się na jedyny konkretny postulat: zakaz palenia węglem w piecach do 2030 r. Czy widzicie zatem jakąś chęć wcielenia tych zapisów w życie?
Niektóre miasta już zapisy o zakazie palenia węglem wprowadziły, inne się do tego przymierzają. To byłoby naprawdę konkretne działanie na rzecz walki z zanieczyszczeniem powietrza. Wiadomo, to, co ostatecznie podpisano, jest tylko deklaracją, ale za to deklaracją, na którą zgodzili się wszyscy – za kilka lat będziemy mogli rozliczyć z tego naszych samorządowców. Czuję jednak, jako obywatel, że na razie sprawa została odłożona na boczny tor.
Złożyliście też kilka propozycji do Strategii Rozwoju Miasta do roku 2030. Któreś się tam ostatecznie znalazło?
Mam wrażenie, że ta strategia i tak została przygotowana wcześniej. Konsultacje oczywiście się odbyły i pewnie część postulatów została tam umieszczona, natomiast w Strategii ciężko jest znaleźć coś konkretnego. Wydaje mi się, że powstała tylko dlatego, że musiała powstać.
Zmieńmy trochę temat: czy rządowy program „Czyste Powietrze” działa?
Skoro piece są wymieniane, to działa, ale czy działa dobrze? To już kwestia do dyskusji. Być może jest zbyt skomplikowany, zbyt rozbudowany. Od 2019 r. wymieniono trochę ponad 50 pieców, a umowy podpisano ze 170 osobami. Jasne, to o 170 „kopciuchów” mniej, ale program w żaden sposób nie zbliża nas do rozwiązania problemu, który mamy w mieście. Właśnie dlatego jako RAS kładziemy tak duży nacisk na to, żeby władze wzięły sprawy we własne ręce. Bo nikt nam pieniędzy nie da, musimy radzić sobie sami.
W innych miastach się da?
Owszem. Miasta starają się kontrolować, czym w piecach palą ich mieszkańcy, z pomocą przychodzą też nowoczesne technologie: samorządy kupują na przykład specjalne drony, za pomocą których można szybko sprawdzić, kto wrzucił do pieca słabej jakości paliwo. Rezerwują także spore kwoty w budżetach na dofinansowanie wymiany źródeł ciepła, bodajże Skawina, czyli stosunkowo małe miasto, planowało przeznaczyć na ten cel 15 mln złotych. Oświęcim, Sosnowiec, Tarnów czy Kielce już podjęły pierwsze kroki do tego, by wprowadzić zakaz palenia węglem. Mniejsze działania też są prowadzone: buduje się choćby zielone elementy miejskiej infrastruktury, które mają zmniejszać ilość zanieczyszczeń w powietrzu.
A jak to wygląda w Radomsku? Jak planuje się u nas jakąś inwestycję, to jej plany wydają się wymazywać wszystko to, co stało wcześniej na jej miejscu. Mówię tu przede wszystkim o zieleni. Widać to choćby po tym, jak zmieniono ul. Reymonta (oczywiście po konsultacjach z obywatelami), ul. św. Rozalii czy też skwer przy ul. Sierakowskiego. Ten ostatni ma niby być miejscem wypoczynku, ale raczej niewielu mieszkańców wydaje się korzystać z niego latem.
Czytaj więcej: RAS chce dowiedzieć się, jak smog wpływa na zdrowie mieszkańców. Wypełnij ankietę
Argument braku pieniędzy na walkę ze smogiem pojawia się niezwykle często. Zastanawiam się więc, skąd pieniądze biorą takie miasta jak Skawina.
Widocznie muszą mieć budżety z gumy albo inną listę priorytetów. Bo musimy się zastanowić czy ważniejszy jest dla nas kawałek chodnika albo asfaltowa nakładka, czy zdrowie obywateli. Ktoś kiedyś powiedział, że zdrowie jest najbardziej demokratyczne, bo to dotyczy każdego z nas. Jako RAS rozpoczęliśmy właśnie badanie ankietowe wśród mieszkańców na temat ich stanu zdrowia, smogu i działań miasta w tym zakresie.
A co może zrobić przeciętny mieszkaniec, gdy widzi, że stan powietrza jest bardzo zły?
Jeśli widzi, że ikonka w Air.ly jest fioletowa, to powinien zostać w domu. Gdy natomiast zobaczy, że coś niedobrego wydobywa się z komina sąsiada, może zadzwonić do Urzędu Miasta. Mówiąc konkretniej, do Wydziału Porządku i Bezpieczeństwa. Mają całodobową infolinię pod numerem 44 681 00 00.
Rozmawiał Mateusz Patalan.