Miśkiewicz: chcemy pozostać niezależni

Miśkiewicz: chcemy pozostać niezależni Fot. Helena Bebłocińska

O muzyce, planach na przyszłość i problemach, z którymi muszą borykać się młodzi artyści, rozmawiamy z Weroniką Miśkiewicz, wokalistką radomszczańskiego zespołu rockowego „She Only Lies”.

Radomsko24: Ulubiony wokalista?

Weronika Miśkiewicz: Conor Mason z „Nothing But Thieves”.

Ulubiony zespół?

„Nothing But Thieves” albo „Kings of Leon”.

Ulubiona piosenka?

„Pyro”.

 Jak długo śpiewasz?

Od pierwszej klasy podstawówki? Chyba wtedy to się zaczęło. Wszystko dzięki mojej wychowawczyni, która dostrzegła, że mam do tego pewne predyspozycje i zaczęła jeździć ze mną na różne konkursy. Śpiewałam wtedy w takim małym, szkolnym zespole, który jednak rozpadł się, gdy skończyliśmy podstawówkę. Potem trochę wstrzymałam się z muzyką. Próbowałam robić inne rzeczy, ale mimowolnie i tak ciągnęło mnie do śpiewania. I dlatego powstał „She Only Lies”.

Czemu „She Only Lies” (ang. „Ona po prostu kłamie” – dop. red.)?

Geneza jest dosyć prosta: nasz były już gitarzysta lubił Nirvanę, a „She only lies” to tytuł jednej z ich piosenek.

Kto poza tobą należy do zespołu?

Aktualnie naszym perkusistą jest Mateusz Depta, a Damian Ozga i Kacper Perliński grają jako gitarzyści. Niedawno zmieniliśmy też basistę, nowym jest nasza dotychczasowa fotografka, Helena Bebłocińska.

Jak się poznaliście?

Kacpra poznałam trzy lata temu na obozie, to dzięki niemu słucham teraz trochę cięższych brzmień. Po wakacjach kontakt nam się trochę urwał, ale kilka miesięcy później Kacper zaproponował mi wyjazd na koncert z jego kolegą, Mateuszem Deptą. Tak zaczęła się nasza znajomość. Napomknęłam kiedyś Mateuszowi, że wybieram się na konkurs organizowany przez Miejski Dom Kultury. Zdziwił się, bo nigdy wcześniej nie mówiłam mu, że śpiewam. Zaproponował, żebyśmy stworzyli coś wspólnie. No i zrobiliśmy. Na pierwszych próbach zajmowaliśmy się głównie coverowaniem piosenek innych zespołów.

Od jakich piosenek zaczęliście?

Od moich ulubionych. Miałam wtedy fazę na  zespół„Nothing But Thieves”, która zresztą trwa do dziś. Graliśmy więc „Amsterdam” i „Wake Up Call”, znalazło się też miejsce dla zespołu „Kings of Leon”. Robiliśmy covery tego, w czym ja, jako wokalistka, czułam się dobrze. Byliśmy wtedy wszyscy w gimnazjum, więc wszystko łatwo się rozpadło. Wznowiliśmy granie dopiero w styczniu poprzedniego roku, kiedy poznaliśmy drugiego gitarzystę, Damiana Ozgę. Wtedy nadarzyła się też dobra okazja do pokazania się: „Rockowanie” w Miejskim Domu Kultury. Przesłaliśmy zgłoszenie i jakimś cudem się dostaliśmy. Wiesz, to było bardzo motywujące.

Wygraliście?

Nie, ale mocno popchnęło nas to do działania. Dzięki temu powstały nasze dwie pierwsze piosenki: „Into the Water” i „Give Me a Little Time”. Myślę, że to był przełomowy moment dla zespołu – zaczęliśmy wtedy działać, robić próby i, co najważniejsze, tworzyć piosenki, a nie tylko je coverować.

Rok temu zagraliście koncert na Dniach Radomska. W jaki sposób udało wam się tam dostać?

Graliśmy też na Foodtruckach! Wtedy albo załatwiał to Damian, albo ktoś z Urzędu Miasta do nas napisał, nie pamiętam już zbyt dobrze. W każdym razie dostaliśmy obietnicę, że jeśli wtedy dobrze zagramy, to będziemy mogli wystąpić na Dniach Radomska.

Zarobiliście coś na tym?

Nie.

A więc wolontariat?

Można tak powiedzieć.

Zarobiliście coś w ogóle na swoich koncertach?

Dwa razy dostaliśmy wynagrodzenie: kiedy w grudniu graliśmy w Pubie Qlturka i podczas juwenaliów w Piotrkowie Trybunalskim. No ale wiesz, to nie były jakieś olbrzymie pieniądze. W wakacje szukaliśmy zleceń w całej Polsce – nieważne gdzie, ważne, żebyśmy mogli zagrać. Strasznie chcieliśmy się pokazać. A właściciele lokali mówili nam, że ponieważ jesteśmy młodym i niedoświadczonym zespołem, to oni nie wiedzą, czy im się to w ogóle opłaci. Na pewno nie pomaga też rodzaj muzyki, jaką gramy.

Na weselu raczej nie wystąpicie?

Raczej nie.

Dlaczego śpiewasz po angielsku?

Ja chcę bardzo dużo ludziom przekazać w swoich tekstach: one bazują na moich uczuciach i tym, co działo się w moim życiu, gdy pisałam tę piosenkę. Boję się trochę śpiewać po polsku, bo łatwiej jest wtedy zrobić z piosenki gniot. Tak jest mi po prostu łatwiej. A piosenka i tak jakoś dotrze do tych, do których miała dotrzeć.

W marcu wypuściliście singla „Hard Feelings”, który w serwisie Youtube ma już ponad 5 tys. wyświetleń…

… oraz prawie 13 tys. na Spotify.

Czyli przesłuchało go, lekką ręką licząc, co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi. I co dalej? Wydajecie płytę?

Mieliśmy ją wydać jeszcze w wakacje, ale niestety wszystko się przedłużyło. Nie z naszej winy, bo materiał został nagrany już w grudniu, a płyta miała być gotowana na początku roku. Fakt, opóźnienie jest spore, ale cieszę się, że w ogóle ją wypuszczamy. Każdy z nas włożył w nią wiele pracy.

Co na niej znajdziemy?

Osiem piosenek, licząc także „Hard Feelings”. Najbardziej lubię „Don’t exchange me” – jest oparta o pewien epizod w moim życiu, w którym zostałam, delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze potraktowana. Piosenka opowiada nie tylko o ludzkich słabościach, ale i tym, że pomimo wad nie warto jest zmieniać ukochanej osoby na kogoś innego.

Płyta będzie do kupienia w fizycznej wersji? Czy może udostępnicie ją w internecie za darmo?

Będzie można ją znaleźć na Spotify, Tidalu i innych muzycznych platformach, a także, co oczywiste, na Youtubie. Jeśli finanse nam na to pozwolą, postaramy się wydać to także w formie fizycznej.

A jak wyglądają te finanse?

Jak już mówiłam, średnio.

Nie macie żadnych sponsorów?

Chcemy pozostać niezależni. Choć fakt, zbyt wiele o finansach jak na razie nie myślałam. Raczej nie zajmuję się kwestiami organizacyjnymi, mózgiem zespołu – pomimo że to ja jestem uważana za liderkę – jest Mateusz Depta. Zazwyczaj razem z Damianem Ozgą ogarniają wszystkie formalności.

Jakie są twoje plany na trochę dalszą przyszłość? Będziesz robić coś związanego z muzyką?

Wiem, że to może być ciężkie, ale chciałabym żyć ze swoich pasji – muzyki i grafiki. Zwyczajnie nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie śpiewać, nie grać, to dla mnie kompletnie abstrakcyjne. W przyszłości chciałabym chyba zostać ilustratorem albo tatuatorem, tak mi się przynajmniej marzy.

Mówiłaś, że planujesz niedługo coś solowego. Zdradzisz szczegóły?

W październiku wydaje swoją pierwszą autorską piosenkę. Z pomocą mojego chłopaka nagraliśmy już cały materiał, a Helena Bebłocińska nakręciła dla nas teledysk. Nic więcej nie mówię, niech to będzie niespodzianka.

Rozmawiał Mateusz Patalan

Więcej o:
she only lies zespół she only lies
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE