Marek Błachowicz: Swoje fotografie określiłbym jako niezaplanowane

Marek Błachowicz: Swoje fotografie określiłbym jako niezaplanowane Fot. Marek Błachowicz - archiwum prywatne

Obecnie jest już na emeryturze, ale wcześniej pracował jako elektronik i nauczyciel zawodu w Elektryku. Pierwszy aparat dostał, gdy był jeszcze nastolatkiem, a od lat 70. uwiecznia na swoich fotografiach Radomsko. Poznajcie Marka Błachowicza – radomszczańskiego foto-kronikarza.

Zabawa z fotografią zaczęła się, gdy rodzice podarowali mu pierwszy aparat – polskiego Druha Synchro. Miał wtedy 14 lat. Potem, już w liceum, zamienił go na aparaty ze Związku Radzieckiego: najpierw na Zorkę, a niedługo później na Zenita.

– Wtedy też, od drugiej połowy lat 60., zacząłem fotografować między innymi Radomsko. W początkowych fotograficznych poczynaniach ukierunkowywano mnie na tzw. fotografię artystyczną, stąd niewiele reportaży i fotograficznych dokumentów – wspomina Marek Błachowicz.

Aparatów w swoim życiu miał wiele. Po Druhu, Zorce i Zenicie przyszedł czas na Prakticę. W latach 90. używał analogowego Canona, by na przełomie wieków przerzucić się na fotografię cyfrową. Od 2008 używa lustrzanki i aparatu kompaktowego od firmy Canon, zdarza mu się również wykonać zdjęcia smartfonem. Podkreśla jednak, że sam sprzęt nie jest w stanie zrobić dobrego ujęcia.

– Środki techniczne w postaci sprzętu fotograficznego są tylko narzędziem w rękach fotografa. Oczywiście jakość sprzętu wpływa na wygodę pracy, ale nie decyduje o wymowie utworzonego nim obrazu – mówi.

Gdy wychodzi z domu, zawsze stara się wziąć ze sobą aparat, w ostateczności smartfon. Fotografuje wszystko, co uzna za warte upamiętnienia. Czasami zdarzy się, że postanawia przygotować album o konkretnej tematyce, ale nawet wtedy wraca z masą niezwiązanych z nią zdjęć.

Ostatnio podjął się uwiecznienia na zdjęciach pracy kierowców radomszczańskich autobusów. „Podczas fotografowania z widocznym zainteresowaniem obserwowali moje poczynania kierowcy. Panie i Panowie kierowcy, ja tylko chcę zaprezentować Wasz warsztat pracy na tle miasta oraz jego wizerunek. Wasz trud ciężkiej pracy. A jest co pokazać” – napisał na Facebooku.

– Fotografowie na ulicach nie są specjalnie lubiani – mówi. I dodaje, że stara się nie narzucać zbytnio ludziom, w końcu ci mają na głowie własne problemy.

– Swoje fotografie określiłbym jako niezaplanowane. Przed wykonaniem zdjęcia staram się myśleć, co chcę przekazać widzowi, nawet jeśli oglądający moje zdjęcia zrozumie ich przekaz zupełnie inaczej. Takie prawo widza – tłumaczy.

W latach 70. i 90. współpracował z Gazetą Radomszczańską. Jak wspomina, praca ta nauczyła go szybkiego wybierania kadrów – chodziło o to, by opowiedzieć nimi jak najwięcej. Mimo że w mediach bardziej od walorów artystycznych liczy się przekaz zdjęcia, to Marek Błachowicz starał się łączyć obie te dziedziny. Robi to zresztą do dziś: jego fotografie mają nie tylko wiernie oddawać rzeczywistość, ale i być wizualnie ciekawe.

W latach 70, pod wpływem spotkanych na sympozjach w Uniejowie fotoreporterów, zmieniło się jego podejście do fotografii. Od tego momentu skoncentrował się na zdjęciach dokumentujących rzeczywistość, nadal starając się jednak nadawać im pewien artystyczny charakter. Jak mówi, na początku nie traktował swojego zajęcia jako kronikarstwa – dopiero kilka la temu ogarnęła go chęć dokumentowania otoczenia i jego zmian.

– Ostatnio staram się pokazywać powszechnie znane miejsca w mieście, obok których ludzie zazwyczaj przechodzą nawet nie zauważając ich istnienia. W tym celu posługuję się nietypową perspektywą lub kątem widzenia obiektywu – dodaje Marek Błachowicz.

Zdjęcia publikuje w internecie, przede wszystkim na swoim facebookowym profilu. Jest także moderatorem i jednym z najaktywniejszych członków na grupie „Radomsko - Historyczne zdjęcia” (ponad 6 tys. członków). Jego fotografie to praktycznie bezcenne świadectwa historii. Wzbudzają również wiele emocji wśród radomszczan, którzy w komentarzach dzielą się swoimi wspomnieniami.

„Wcześniej młodzież spotykała się obok w STYLOWEJ, ale trzeba było mieć trochę szczęścia żeby nie spotkać się z prof. Janem Kowalskim” – czytamy pod zdjęciem z 2004 r., na którym grupa młodzieży odpoczywa przy kawiarni na pl. 3 Maja. „Moja ulica! Widać nawet mój balkon! Piękne zdjęcie!” – pisze pan Patryk pod zdjęciem ul. Przedborskiej, również z 2004 r. „Sam pracowałem w ramach tzw warsztatów przy pracach związanych z oświetleniem tego parku” – komentuje natomiast zdjęcie Parku Solidarności z lat 90. pan Tomasz.

Co najbardziej zmieniło się w mieście od czasu, gdy zaczął je fotografować? Marek Błachowicz odpowiada bez wahania: w latach 70. powstało Osiedle Tysiąclecia, które trwale zdefiniowało wygląd i funkcjonowanie Radomska. Modernizowane jest ponadto centrum miasta, a jego główne arterie komunikacyjne – ul. Krakowska, Tysiąclecia czy Piłsudskiego – są w coraz lepszym stanie.

– Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat powstało też w Radomsku wiele nowoczesnych zakładów przemysłowych oraz centrów i galerii handlowych. Bardzo lubię odwiedzać galerie przy ulicach Kościuszki czy Sierakowskiego, zdarza mi się też tam i w okolicach wykonać jakieś zdjęcia – dodaje Marek Błachowicz.

Na pytanie o największe problemy miasta odpowiadać jednak nie chce.

– To, co dla jednych jest problemem, dla innych może być zaletą. Problemy miasta ciągle ulegają zmianom. To problematyka należąca do włodarzy miasta, którzy chyba nieźle sobie radzą gospodarowaniem zasobami miejskimi – stwierdza.

Początkującym fotografom radzi, by zawsze starali się swoimi zdjęciami coś przekazać. Bo można też fotografować banalnie, bez pomysłu – kwiaty, motyle, wschody i zachody słońca. Widz nie poświęci jednak tym zdjęciom zbyt wiele czasu i natychmiast o nich zapomni. A chodzi przecież o to, by zapamiętał i chciał je zobaczyć po raz kolejny.

– Wydaje mi się, że fotograf powinien wiedzieć, co chce przekazać widzowi, o czym chce mu opowiedzieć, nawet jeśli fotografuje kwiatuszka czy motylka. Fotografia jest środkiem przekazu, więc powinna „przemawiać”, nieść treść oraz informację. Ze zdjęcia powinien emanować również charakter człowieka, który je zrobił – tłumaczy.

– Obrazy nic niewarte nie pozostawią nic w ludzkiej pamięci. Widz przechodzi obok nich obojętnie, kurtuazyjnie nie wyrażając o nich swojej opinii – dodaje.

Poza fotografią próbuje też swoich sił w rzeźbiarstwie. Jego tworzywem jest drewno, a rzeźbi głównie proste postacie ludzkie.

– Jednym z moich ulubionych zajęć jest buszowanie w internecie. Telewizji nie oglądam wcale, a internet daje ogromne możliwości poznania świata i wszelkich innych tematów, geograficznych czy historycznych. Wiele czasu pochłania mi udzielanie się na internetowych forach i grupach fotograficznych, gdzie prezentuję też swoje fotografie – mówi.

Często zamyka się też w swoim przydomowym studiu, gdzie fotografuje w odrobinę mniejszej skali: głównie artystyczne martwe natury i drobne elementy techniczne. Zdarza mu się również zrobić parę zdjęć nocnemu niebu. Jak mówi, wszystko da się sfotografować w interesujący sposób, wystarczy tylko odrobina kreatywności.

– Moje życiowe motto? „Otacza nas nieskończenie wiele tematów fotograficznych, wystarczy tylko po nie sięgnąć” – dodaje.

Wszystkie zdjęcia ilustrujące ten artykuł zostały wykonane przez Marka Błachowicza.

Więcej o:
marek błachowicz zdjęcia radomsko historia facebook internet fotografia pasja
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE