Łukasz Krasoń: życie osób niepełnosprawnych nie jest „kaszką z mleczkiem”

Łukasz Krasoń: życie osób niepełnosprawnych nie jest „kaszką z mleczkiem” Fot. arch. prywatne

Dziś przypada Światowy Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. Czy tego rodzaju dyskryminacja jest wciąż dużym problemem? O tym rozmawiamy z Łukaszem Krasoniem z ruchu Polska 2050.

Od wielu lat mówi się o dyskryminacji osób niepełnosprawnych. Czy na przestrzeni tego czasu jest to wciąż duży problem?

- Odpowiem na to pytanie jako praktyk i człowiek, który z innymi praktykami ma stały kontakt. Osoby z niepełnosprawnością doświadczają wciąż dużej dyskryminacji. Chociaż statystyki publikowane przez kolejne urzędy mogą sugerować co innego, to realne życie ma się często nijak do teorii. Wystarczy porozmawiać z OzN lub jego najbliższym otoczeniem. Życie tych osób, zdecydowanie nie jest „kaszką z mleczkiem”.

Z jakimi przejawami dyskryminacji osoby niepełnosprawne najczęściej się spotykają?

- Kolejne władze przez lata zaniedbywały dostosowanie infrastruktury do potrzeb osób z ograniczoną mobilnością. To sprawia, że korzystanie przez nas z urzędów czy komunikacji zbiorowej to ogromne wyzwanie. Pracodawcy wciąż zdają się nie dostrzegać OzN na rynku pracy, przez co o wiele trudniej jest się nam usamodzielnić. Do tego wszystkiego dochodzi wciąż brak sensownej kampanii medialnej budującej świadomość społeczną. Chciałbym zwrócić tutaj uwagę na często pomijany aspekt - wyzwania i problemy osób z niepełnosprawnościami nie dotyczą tylko ich samych i ewentualnie ich bliskich. To jest historia o nas wszystkich, bo przecież chociażby ze względu na wiek możemy w przyszłości potrzebować pomocy osób trzecich i systemu. Dyskryminując OzN dzisiaj, dyskryminujemy być może siebie w przyszłości. 

Czy uważa Pan, że w Polsce podejmowane są wystarczające działania, zmierzające do wyeliminowania tego problemu?

- W pewnych obszarach sporo dobrego się dzieje. Głównie dzięki organizacjom pozarządowym i niektórym samorządom poprawia się codzienność osób z niepełnosprawnościami. Rodzice na własną rękę szukają rozwiązań, tworzą lokalne grupy i wspierają siebie nawzajem. Z jednej strony ręce same składają się do braw, z drugiej zaś rodzi się pytanie „gdzie jest państwo?”. Niestety systemowo wciąż dostrzegam więcej okrągłych słówek niż konkretnej pracy. Od prawie 10 lat kolejne rządy nie zrealizowały rezolucji ONZ dotyczącej OzN. Opiekunowie osób z niepełnosprawnościami wciąż czekają na wykonanie wyroku TK w ich sprawie. Projekt „Za życiem”, który zawiera wiele ciekawych rozwiązań jest bardziej produktem marketingowym niż remedium na problemy milionów ludzi w Polsce. Aby wykonać solidny krok do przodu musimy przejść z opowiadania o teorii i zacząć słuchać tych, którzy znają temat z praktycznego punktu widzenia. Jestem ekspertem Ruchu Polska 2050 w tym obszarze i właśnie taką nakierowaną na człowieka postawę wyznajemy. Opiekuńcze państwo to takie państwo, które otacza troską wszystkich swoich obywateli, a nie tylko tych, którzy potrafią najgłośniej o swoje zabiegać. W Polsce 2050 u fundamentów naszej działalności leży zdanie, że kraj jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo.

Urodził się Pan w Gorzkowicach, ale uczęszczał do Zespołu Szkół Elektryczno-Elektronicznych w Radomsku. Obecnie mieszka Pan w Warszawie. Czy Pana zdaniem osobom niepełnosprawnym łatwiej jest żyć w dużym mieście?

- Pod kątem dostępności infrastrukturalnej zdecydowanie łatwiej jest żyć w dużym mieście. Łatwiej trafić na przystosowany autobus lub tramwaj. Z racji na mnogość opcji kulturalnych czy restauracyjnych łatwiej jest znaleźć miejsce gdzie osoba na wózku będzie czuła się dobrze. Duże miasta mają jednak pewną wadę - ludzie są bardziej zaganiani i skupieni na swoich sprawach niż w mniejszych miejscowościach. Często skutkuje to tym, że osoba z niepełnosprawnością już nawet miałaby gdzie wyjść, ale niestety nie ma z kim bo reszta znajomych pracuje lub mieszka na drugim krańcu miasta. Świat wirtualny zasypuje poniekąd tę dziurę w naszych relacjach, jednak nic nie zastąpi świata realnego.

Jak wspomina Pan lata spędzone w Radomsku? Czy w tym mieście spotykał się Pan z przejawami dyskryminacji?

- Lata spędzone w ZSE-E to były jedne z moich najlepszych lat. Trafiłem na świetnych nauczycieli i kolegów. Wiele z tych przyjaźni trwa do dzisiaj. Tamten czas pozwolił mi dojrzeć i nabrać pewności do tego, że jestem dużo większy niż moje problemy. Bez tamtych doświadczeń nie byłbym dzisiaj tu gdzie jestem. A jestem szczęśliwym ojcem, mężem i osobą mocno zaangażowaną w sprawy społeczne i polityczne. Pomimo faktu, że od 7 roku życia jeżdżę na wózku i naprawdę mało co mogę w około siebie zrobić, to uważam się za szczęśliwego człowieka.

Teraz, kiedy odwiedza Pan Radomsko, jak ocenia postrzeganie osób niepełnosprawnych? Czy przez minione lata coś się w tej kwestii zmieniło?

- Nie odwiedzam Radomska i okolic tak często jakbym chciał. Pomimo tego dostrzegam jednak pewne pozytywne zmiany. Jako społeczność jesteśmy bardziej włączający i otwarci. Jak pojawiam się „na mieście”, to nie wzbudzam już takiej sensacji jak 15 lat temu. Chyba po prostu przyzwyczailiśmy się do tego, że osoby na wózku, osoby niewidome lub osoby z zespołem Downa są wśród nas i oni też mają prawo żyć na swoich warunkach.

Więcej o:
łukasz krasoń osoby niepełnosprawne walka z dyskryminacją
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE