Listy do redakcji: Wszystkie dzieci są nasze, więc o tym piszę

Listy do redakcji: Wszystkie dzieci są nasze, więc o tym piszę Fot. pixabay

Każdego dnia mamy dostęp do różnorodnych informacji medialnych i prasowych. Jak to się mówi: dla każdego coś miłego. Ja jako osoba z 29-letnim stażem pracy w pomaganiu ludziom doświadczającym przemocy domowej, jestem i zawsze byłam szczególnie wrażliwa na krzywdę dziecka. Jako kobieta, matka i babcia nigdy nie godziłam się z niewłaściwym i niesprawiedliwym traktowaniem małoletniego w rodzinie przez jego opiekunów jak i przez instytucje.

W ostatnich dniach dotarły do nas tragiczne wiadomości:

Wstrząsające okoliczności śmierci niepełnosprawnej 3-letniej Emilki z Siedlec. Dziewczynka była skrajnie niedożywiona. Dziennikarze programu „Reporterzy” (TVP) ustalili, że jej matka znikała na całe dni z konkubentem i szalała w klubach nocnych.

Matka skrajnie wycieńczonego 13-letniego chłopca z gminy Kadzidło na Mazowszu usłyszała zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego ze szczególnym okrucieństwem nad synem z niepełnosprawnością. Chłopiec był zostawiany bez opieki, jedzenia i picia. Waży niespełna 10 kilogramów. 35-letnia kobieta nie przyznaje się do winy. Czy chłopiec przeżyje?

Wiadomości same w sobie są bardzo tragiczne, ale mnie uderzyło to, że kończyły się twierdzeniem, żeby nie wyciągać pochopnych wniosków i nie oceniać. No tak, jak zawsze dorośli na pierwszym miejscu, może jakoś wybronią się, dziecko na końcu, jego krzywda, potraktowana w sposób, który trudno nazwać, może „to tylko dziecko?”.

Ojciec dziecka zgłaszał pomocy społecznej swoje zaniepokojenie. Pomoc społeczna nie ma nic sobie do zarzucenia. Twierdzi, że robiła wszystko co było możliwe. Tak wzorcowo żyło się 13-latkowi przez całe jego życie pod czułą opieką matki i wszystkich instytucji.

Nie zgadzam się tym, że nie powinno się rzetelnie nazywać ani oceniać zachowań matek, bo dlaczego nie? Zapowiadane wcześniej przez instytucje kontrole w rodzinie nie budzą zastrzeżeń. Nikt nie ma sobie nic do zarzucenia. A może trzeba zmienić formę prowadzonych kontroli bez zapowiedzi? Może efekty pomocy będą lepsze i uratują dziecku życie?

Mamy „Ustawę Kamilkową”, mamy Standardy postępowania w sprawach dzieci krzywdzonych, powołuje się różnorodne zespoły stojące na straży bezpieczeństwa dzieci i młodzieży. Stowarzyszenia i fundacje rozgrzane do czerwoności w prześciganiu się co do nowych strategii w pomaganiu dzieciom i co z tego wynika?

Z moich osobistych obserwacji nasuwa się jedno: dokąd wszystkie te piękne mądre ustawy, programy, projekty nie będą traktowane poważnie i instrumentalnie, to kolejny raz pozostaną tylko w formie papierowej w szafach, a życie będzie toczyć się dalej, bez zmian.

Świadoma jestem, że każde działanie pomocowe jest procesem, jednak w tak trudnych życiowych sprawach ważny jest czas. Tylko, że dzieci tego czasu nie mają. To właśnie dzieci od najmłodszych lat powinny wiedzieć, że zaniedbywanie ich życiowych potrzeb i stosowanie wobec nich innych form przemocy domowej jest złe. Trzeba ich nauczyć, by w swojej obronie jak najszybciej mieli odwagę zgłosić ten fakt osobie której ufają, a ta właśnie osoba nigdy nie powinna ich zostawić bez pomocy.

Na koniec chce powiedzieć, iż mamy bardzo duże grono osób pracujących i pomagających właśnie dzieciom, te osoby, które w swej skromności i mądrej pokorze zasługują na największą nagrodę tego świata – na uśmiech dziecka. Ale wciąż jest ich za mało. Może właśnie TY przyłączysz się i zostaniesz dobrym „przyjacielem” dzieci? One wciąż czekają na pomoc, a może na Ciebie?

Anna Ryng - na co dzień pracuje z osobami doświadczającymi przemocy domowej.

Więcej o:
przemoc przemoc domowa anna ryng ustawa
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE