W niedzielę 18 listopada o godzinie 16.00 w MDK-u wystąpił Krzysztof Krawczyk z zespołem. Jak podkreślił artysta – bardzo się cieszył, że udało mu się wygrać przetarg na tę imprezę :)
Koncert zgromadził pełną salę widzów, a widownia znakomicie bawiła się przy takich piosenkach jak „Parostatek”, „Byle było tak”, usłyszeliśmy także „Mój przyjacielu” czy „Bo jesteś ty”. Koncert trwał ok. 1 godziny 40 minut i zakończył się bisem - piosenką "Abba Ojcze". Po koncercie widzowie mogli kupić płyty, a nam udało się przez chwilę porozmawiać ze zmęczonym Krzysztofem Krawczykiem.
Jak odebrał Pan naszą publiczność?
Bardzo serdeczna! Czułem się jakbym śpiewał na jakiejś prywatce u zaprzyjaźnionych osób.
Panie Krzysztofie, jak żyć?
Godnie. Tak żeby można było sobie powiedzieć wieczorem, że dzień był udany, że udało nam się zrobić coś dobrego. Poza tym żyć naprzeciw przeciwnościom losu, które czasami nas dotykają.
Pan co robi ze swoim życiem?
Wszystko to, co każdy inny człowiek. Mam wiele szczęścia, że mam taka pracę, choć właściwie każdy jest powołany do czegoś. Cieszę się z tego, że mając 66 lat mogę jeszcze zagrać prawie półtora godzinny recital.
Gdzie szuka Pan inspiracji, emocji w życiu?
Emocje powstają same a inspiracji trzeba czasami szukać. Dla mnie jest nią raczej moja rodzina. Ci ludzie, którzy liczą na mnie.
Ja mam 21 lat, co Pana wkurzało w tym wieku?
Ja nie miałem czasu na wkurzanie się, wie Pan… Mój ojciec zmarł, gdy miałem 16 lat. Później poszedłem do roboty jako goniec, robiłem herbatę, przyklejałem znaczki. Pamiętam, że zarabiałem 600 zł miesięcznie. Miałem to szczęście spotkać przyjaciół z którymi zachorowaliśmy, bo zobaczyliśmy Beatlesów i tak sobie muzykowaliśmy czasami na biwakach – jeszcze w harcerstwie. Marzyło mi się, żeby być na scenie. Tak się złożyło, że graliśmy z Poznakowskim, następnie Trubadurzy, później musiałem walczyć już sam. To jest ciągłe zmaganie się ze sobą. Człowiek ze swojej natury jest leniwy. Jak ma się 21 lat ma się więcej energii a dziś w moim wieku nad energią trzeba już popracować. Ja jeżdżę na rowerku w domu, nie mogę na zewnątrz, po wypadku mam już nie swoje biodro. Staram się pamiętać tamte czasy, one napędzają. Czasem, gdy przyjeżdżają ci moi Trubadurzy to przy szklanicy wina wspominamy… To jest cały czas bardzo wesołe. Graliśmy po 2, 3 koncerty dziennie. Nie wiem skąd człowiek miał tyle siły.
Zauważyłem, że przed wyjściem na scenę MDK-u modlił się Pan ze swoim zespołem. Koncert zakończył Pan utworem „Abba Ojcze” a w wielu wywiadach otwarcie mówił Pan, że wiele zawdzięcza Bogu. Nie jesteśmy w „Gościu niedzielnym” ani ja nie pisze do „Niedzieli”, ale chciałbym zapytać, jak odbiera Pan kondycję wiary, a raczej ufania Bogu patrząc na społeczeństwo?
Ja nie znam lepszej recepty niż dekalog, Ewangelia, niż Chrystus, który jest natchnieniem. Nie chcę oceniać, ale na pewno jest kryzys wiary. Świat nam proponuje bardzo dużo pięknych, nęcących rzeczy, które później wcale nie okazują się takie piękne. To nie jest łatwa rzecz. Ja jestem czasem jak taki niewierny Tomasz, mam jakieś wątpliwości, pytania ale nie mogę się odkleić od Chrystusa. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Ja nie studiuję Biblii, choć czytałem ją wielokrotnie a szczególnie Nowy Testament. Choć ostatnio w Starym Testamencie zaczynam znajdować jakieś podobieństwa, wskazówki na życie. To nie jest tak, ze ja jestem jakiś dewot, ciągle na kolanach… Mam swoje słabości i wiem, ze to się tak nie zmieni. Zawsze będziemy mięli jakiś problem ze sobą. To nasza natura. Mój dziadek mówił „bez Boga ani do proga”. Na świecie jest kryzys wiary, myślę, że zło samo się nie rodzi – trzeba wziąć pod uwagę, że jeżeli się wierzy w Boga to trzeba wierzyć, że świat duchowy zły również istnieje.
Gdzie artyści tacy jak Pan zasięgają takiego detoksu, oczyszczenia, miejsca, momentu gdzie można zebrać myśli?
Dobrze zarabiam – mam większe pokusy. Tak jak mówiłem świat proponuje przeróżne zabawki psychiczne, duchowe, fizyczne. Nie muszę z tym walczyć bo po prostu wiem, ze to droga donikąd. Myślę, że tym źródłem jest właśnie miłosierdzie ale o tym można mówić godzinami…
Dane historyczno – statystyczne wskazują, że w nadchodzącym roku będzie obchodził Pan 50 lat na scenie. Czego można Panu życzyć na kolejne lata?
Zdrowia, odporności na te światowe pokusy, choć ja mam tu obok takiego anioła – trzeba mieć obok siebie bratnia duszę. Ja oddaję życie Bogu, mówię mu żeby nim rządził bo wiem, że lepszej recepty na życie nie ma!
Zatem życzę zdrowia, odporności i kolejnych sukcesów. Dziękuję za rozmowę.