21 kwietnia, środa, godz. 20.00. W czasie, kiedy większość mieszkańców Radomska siedziała przed TV albo jadła późną kolację, znaleźli się też tacy, którzy postanowili spędzić... ››
21 kwietnia, środa, godz. 20.00. W czasie, kiedy większość mieszkańców Radomska siedziała przed TV albo jadła późną kolację, znaleźli się też tacy, którzy postanowili spędzić wieczór przy jazzowych improwizacjach. Gdzie? W pubie Bourbon Street, na koncercie grupy "Adam Golicki Quartet".
Fanów jazzu nie ma w naszym mieście sporo, a szkoda. Koncert zagrany przez czterech muzyków pochodzących z Tczewa, a mieszkających we Wrocławiu, został bowiem bardzo ciepło przyjęty przez zgromadzoną w pubie publiczność.
- Mamy przyjemność z grania w takich miejscach jak Radomsko, bo zawsze - jak zauważyłem - dopisują w nich ludzie. Tak było i tym razem. - skomentował tuż po koncercie Krzysztof Urbański.
W skład kwartetu wchodzą:
- Adam Golicki - perkusja
- Piotr Lemańczyk - kontrabas,
- Dominik Bukowski - wibrafon,
- Krzysztof Urbański - saksofon tenorowy.
Panowie grają razem około roku, ale ich współpraca 'na poważnie' rozpoczęła się kilka miesięcy temu. Od około dwóch miesięcy starają się więcej koncertować, ale każdy z nich uczestniczy też w innych projektach muzycznych.
Koncert kwartetu odbył się dzięki współpracy z Urzędem Miasta Radomsko i wsparciu finansowemu ESBANKU Banku Spółdzielczego.
Po występie udało nam się porozmawiać z Krzysztofem Urbańskim, saksofonistą.
Redakcja: Nazwa Waszego jazzbandu sugeruje, że pomysłodawcą jego powstania jest perkusista Adam Galicki.
Krzysztof Urbański: Dokładnie. Jeśli chodzi o nazewnictwo zespołów jazzowych, to jest ono bardzo uproszczone. Bardzo wiele nazw trio czy kwartetów pochodzi właśnie od nazwisk. Jest to promocja danej osoby i informacja o tym, jakiej muzyki można się spodziewać. Każdy jest bowiem innym improwizatorem, więc to jest jakby taka najważniejsza cecha.
Jakie zespoły Was inspirują? Czyje utwory najbardziej lubicie grać?
K.U.: Gramy głównie autorską muzykę. Na pewno przemycamy w niej również standardy, bo jest to kopalnia wiedzy.
Grane przez Was utwory są dosyć długie. Ile trwa najdłuższy z nich?
K.U.: To zależy. To jest muzyka improwizowana, kreujemy ją w danej chwili i jej długość zależy od wielu czynników. Myślę że utwory trwają 10 - 15 minut, czasem są krótsze.
W czerwcu zeszłego roku w tym pubie został pobity rekord świata w najdłuższym koncercie artysty solowego - trwał on ponad 32 godziny. Czy bylibyście w stanie go pobić?
K.U.: Może byśmy byli w stanie, ale nie interesuje nas to. Jest to możliwe, ale nie wiem czy konieczne - bardziej stawiamy na jakość, niż na czas występu. Wiadomo, że nawet najlepszym występem można zanudzić słuchacza. Jazz jest to muzyka wymagająca - jest to natłok informacji w krótkim czasie, wiele melodii przenikających się i wiele rytmów. Dwugodzinny koncert jest chyba wystarczający.
Na scenie improwizujecie. Jak więc przygotowujecie się do występów?
K.U.: To są lata pracy. Wiadomo - każdy musi mieć swój warsztat, każdy musi poznać język muzyki. Natomiast jeśli chodzi o komponowanie i wykonywanie utworów, to jest to ciąg wydarzeń wynikających z improwizacji całego zespołu. tego nie da się ćwiczyć, jest to muzyka chwili.
O jazzie mówi się, że jest to jedyna słuszna i prawdziwa muzyka rozrywkowa. Czy zgadzacie się z tym?
K.U.: Pojęcie jazzu zamazuje się. Dziś jazz jest muzyką współczesną, improwizowaną. Kiedyś odgrywał on rolę muzyki popularnej, bo niczego innego nie było. Z jazzu wzięło się to całe spectrum muzyki które mamy dzisiaj - r'n'b, soul. Nie uważam, żeby jazz byl lepszy albo gorszy od reszty. Jest to po prostu kolejna muzyczna odnoga.