"Jajo węża" wreszcie w Miejskim Domu Kultury

W przeddzień Międzynarodowego Dnia Teatru, który przypada 27 marca, łódzki teatr zaprezentował na radomszczańskiej scenie MDK spektakl „Jajo węża”.

W przeddzień Międzynarodowego Dnia Teatru, który przypada 27 marca, łódzki teatr zaprezentował na radomszczańskiej scenie MDK spektakl „Jajo węża”.
foto własne
Sztuka powstała w oparciu o scenariusz, którym posłużył się Ingmar Bergman, realizujący w 1977 roku film o takim samym tytule. Dlaczego takim tytułem posłużył się i znakomity szwedzki reżyser i Małgorzata Bogajewska, realizatorka łódzkiego spektaklu? Bo narodziny nazistowskiego totalitaryzmu były już u samego początku tak widoczne, jak w jaju węża widoczne są kształty przyszłego gada.

Przekaz sztuki był dość czytelny, choć widać było, że Bogajewska lubi pławić się w zagmatwanej symbolice. Postaci były tak wyraziste, że momentami graniczyły z mocnym przerysowaniem. Mimo iż aktorzy generalnie mieli pomysły na zastosowanie różnych środków wyrazu, a przygotowana scenografia i moc rekwizytów umożliwiały taką grę, to jednak pod koniec spektaklu dało się już odczuć po prostu zwykłe zmęczenie. Zmęczenie przesytem gestów, traum, pogardy jednych nad drugimi, lęku i wszechobecnej społecznej psychozy.

W Berlinie lat dwudziestych ubiegłego stulecia, kiedy rodziła się doktryna Hitlera, strach był wszędzie, toteż normalnie żyć, pracować i myśleć o przyszłości było niezwykle trudno. Jedni poddawali się od razu, drudzy emigrowali, byli też tacy, którzy odtrutkę znajdowali w zabawie, kabaretach i miejscach, gdzie mogliby oddawać się wszelkim uciechom. Jeszcze inni, jak główny bohater, amerykański Żyd, stosowali mechanizm obronny w postaci ustawicznego upijania się. Choć w niemieckiej rzeczywistości wszyscy bali się wszystkich i wszyscy czuli na plecach oddech faszyzmu, to jednak główne uderzenie nacjonalistów wymierzone było w społeczność żydowską. Bo Żydzi się panoszyli, bogacili, opływali w pieniądze, wyłudzali pieniądze, śnili o pieniądzach i potrafili za nie kupić prawie wszystko. Te cechy charakteru powodowały, że rosła w końcu nienawiść do ich niezwykłego talentu. Trudno zatem było ich obronić i współczuć im, tym bardziej że Żydzi zaczynali też… nienawidzić samych siebie.

W państwie niemieckim tamtego okresu panował ustawiczny lęk. To właśnie on i brak środków utrzymania zmuszał do sprzedawania własnego ciałai traktowania go jako materiał badawczy szalonych medycznych eksperymentatorów, których jedynym zmartwieniem był problem, co zrobić z wykorzystanym ciałem i „jak zatrzeć ślady eksperymentów”. Ludzie, by już dłużej nie znosić bólu fizycznego i psychicznego, poddawali się potulnie śmierci lub sami ją sobie zadawali.

„Jajo węża” to najkrócej mówiąc spektakl o wynaturzeniach i tym, że nie ma przed nimi ucieczki.Trudno mi było uwierzyćw ostatnie słowa, które padły ze sceny, ogłaszające, że… to był tylko sen. My już dziś wiemy, że to nie był tylko sen, i że te  „niesny”  dzieją się i będą dziać się nadal – ostatnie słowa spowodowały, że widz nie odczuł tak, jak powinien grozy i realizmu przedstawionej w spektaklu sytuacji.

Więcej o:
jajo węża spektakl miejski dom kultury
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE