Rodzice i goście prześcigają się w prezentach na pierwsza Komunię Świętą. W restauracjach brak miejsc, a handlowcy zacierają ręce. Księża apelują: zachowujmy umiar i nie zapominajmy o tym, co istotne: przeżyciu duchowym dziecka.
Maj. Okres pierwszej Komunii Świętej. Czy wciąż traktujemy ten moment jako przeżycie duchowe, czy raczej podchodzimy do tego jak do kolejnego, hucznego rodzinnego spotkania?
Medaliki, różańce i święte obrazki, zegarki czekoladki bombonierki dawno odeszły w niepamięć, jeśli chodzi o czołówkę prezentów komunijnych. Nawet rower uznawany niegdyś za prezent z górnej półki, obecnie jest niemodny.
Ekipa portalu Radomsko24.pl wspomina jakie otrzymała prezenty komunijne.
Monika Wróbel-Wnuk:
Pierwszą komunię świętą pamiętam jak przez mgłę. Miałam to szczęście i komunię świętą przyjmować w czasach, gdzie prezenty były na ostatnim miejscu na tej długiej liście przeżyć, jakie towarzyszyły wszystkim w tym czasie. Bardziej liczyło się przeżycie duchowe i spotkanie z najbliższą rodziną (na szczęście nikt w owych czasach nie robił wesela na komunię). Pamiętam, że dostałam między innymi: rower Wigry 3, który jeszcze jest sprawny, magnetofon, złoty pierścionek, kolczyki i łańcuszek.
Klaudia Gajda:
Dla mnie nie liczyły się prezenty, w sumie to nawet nie liczyłam, że coś dostanę. W domu mama nie podkreślała mi tego, że pierwsza komunia łączy się z jakimiś podarunkami. Ale z tego co pamiętam dostałam na pewno olbrzymiego misia - psa, Pismo Święte, dużo książek i pieniądze. Za uskładaną kwotę kupiłam sobie rower górski. W garażu stoi do dziś.
Wojtek Bojdo:
Zarówno rodzice, jak i katechetka w szkole podkreślali, że komunia święta to przede wszystkim przeżycie duchowe, a nie prezenty. Ale te oczywiście również były. Pamiętam, że otrzymałem Pismo Święte oraz aparat fotograficzny. Były też pieniądze, za które rodzice kupili mi komputer. Była to Amiga 600, która wówczas była marzeniem wielu osób. Komputer ten służył mi przez wiele lat.
Irek Staszczyk:
Ja otrzymałem zegarek Poliot, który był produkcji ZSRR. Był sprawny przez tylko 6 miesięcy. Dostałem także piłkarzyki, takie na sprężynkach, kolejkę elektryczną i słodycze. W tamtych czasach rower jeszcze nie wchodził w grę.
Jacek Paszewski:
O ile mnie pamięć nie myli, bo pierwszą komunię miałem w głębokich latach 80. XX wieku, to dostałem książkę dla majsterkowiczów „Zrób to sam”, a także 50 tys. ówczesnych złotych (w tym 10 tys. od chrzestnej). Nieco wcześniej dostałem rower chyba marki Jubilat 2 z przerzutkami. Otrzymałem też klocki lego oraz 20 USD. Jeden dolar leży do tej pory.
Sebastian Nems:
Ja swoją komunię wspominam z uśmiechem. Najpierw oczywiście uroczystość w kościele. Było nas dzieci pierwszokomunijnych bardzo dużo. Później był obiad w domu, z rodziną. Pamiętam, że na prezent dostałem rower Wigry. To było coś. I na pamiątkę otrzymałem także łańcuszek.