Enjoy the music to kuźnia lokalnych talentów. Na ten przegląd muzyki rockowej przyjeżdżają nieznane zespoły po to, by poczuć choć na chwilę uwielbienie publiki. Z roku na rok impreza stara... ››
Enjoy the music to kuźnia lokalnych talentów. Na ten przegląd muzyki rockowej przyjeżdżają nieznane zespoły po to, by poczuć choć na chwilę uwielbienie publiki. Z roku na rok impreza stara się nabierać coraz większego rozmachu. W parze z tym idzie coraz lepsza organizacja, a doświadczony personel techniczny dba o to, by wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Czy więc tegoroczną edycję Enjoy the Music można uznać za udaną?
Zagrało tylko pięć zespołów. Nie wydaje się dużą liczbą z dziewięcioma, jakie miały wystąpić. Koncerty skończyły się o dwudziestej pierwszej – dwie godziny przed planowanym zakończeniem. Z pewnością nikogo z obecnych pod sceną nie ucieszył taki stan rzeczy, ponieważ każdy chciał się bawić dłużej. Mimo wszystko mała liczba kapel została wynagrodzona większym czasem na poszczególne koncerty. Organizatorzy starali się, by obecni pod sceną otrzymali jak największą dawkę energii.
Zaczęło się niepozornie. Zespół West Ice Problem? niestety trafił na publikę niezbyt skorą do zabaw pod sceną. Na nic zdała się bardzo techniczna gra gitarzystów. Ich pięknym riffom długo opierała się gawiedź. W końcu pokonała fobie przedpogowe i kilku widzów rozpoczęło coś co można nazwać tańcem.
Potem zagrali starzy wyjadacze sceny radomszczańskiej czyli zespół Monitor. Ich styl muzyczny oscylował wokół klasycznego rocka. Trafili już na rozgrzanych ludzi, którzy przestali tylko siedzieć w ostatnich rzędach, a przenieśli się pod samą scenę. Było niewiele wolnych utworów, muzycy starali się dobrać takie, by zadowolić obie strony. Okazało się strzałem w dziesiątkę, co tylko potwierdziła wypowiedź Krystiana Krokowicza, gitarzysty basowego z tego zespołu:
- Uważamy, że atmosfera na Enjoy the music jest bardzo przytulna dla nas jako dla muzyków, którzy tutaj występują, ponieważ grono tutaj się znajdujące jest bardzo przyjazne i dobrze nastawione w stosunku do drugich ludzi. Świetnie się dogadujemy, organizacja jest też na bardzo wysokim poziomie. Z roku na rok podnosi się ten poziom, a publika zagrzewa muzyków by grali coraz lepiej i coraz więcej.
Zrobiło się gorąco, bardzo gorąco wśród rozpogowanych fanów muzyki rockowej. Pragnęli tylko szybszej i mocniejszej gry, by należycie strawić alkoholowe toksyny. Wykorzystali to debiutanci z kapeli Massive Beton. Ich brudny punk mieszał się z potem zwariowanych wielbicieli ciężkich brzmień. Nikt nie zwracał uwagi na to, że wykonawcy tak naprawdę nie potrafili grać. Na koncert nie chodzi się po to by posłuchać muzyki, ale po to by się dobrze bawić. Massive Beton zagrał doskonale, co potwierdziła tylko publika.
Sorretum zaczęło od covera Black Sabbath, Sabbath Bloody Sabbath. Absolutnej klasyki wśród muzyki rockowej. Sprowadzili tym sposobem już przy pierwszych sekundach ludzi pod scenę. Obszar pod nią stopniowo się coraz bardziej zmniejszał. Ludzie bawili się doskonale, brutalnie odpychając się łokciami i pięściami od siebie. Pogo bowiem to do siebie ma, że bardzo uzależnia.
Dzika radość z destrukcji pobratymców nie została przerwana ostatnim koncertem. Zespół Virtus de Pax wbrew obawom części wielbicieli rocka nie zagrał nu metalu. Publiczność szalała przy mieszance hardcore'a z metalem. Doszło nawet do tego, że stworzono miniaturową wersję ściany śmierci. Wokalista zespołu nie tylko śpiewał na scenie, ale doskonale się bawił razem z fanami, radośnie machając głową pod sceną. Zabawa była przednia i twierdzą to wszyscy. Zarówno widzowie jak i członkowie zespołu. Dobre pogo to dla nich najlepszy prezent od publiczności
W końcu o godzinie dwudziestej pierwszej ostatnie dźwięki muzyki rockowej przestały wypełniać przestrzeń. Ludzie zaczęli stopniowo opuszczać swe miejsca szukając zagubionych bluz i koszul. Nareszcie był czas na wymianę zdań, umówienie się na piwo i pożegnanie ze znajomymi. Wielu wychodziło bardzo poobijanych z obtarciami i nieco większymi ranami. Wszyscy jednak byli zadowoleni. Wybaczono małą ilość kapel, ponieważ ich jakość to wynagrodziła.