Chcę być głosem mieszkańców w radzie [wywiad]

Chcę być głosem mieszkańców w radzie [wywiad] Fot. Paweł Grabalski

O tym dlaczego postanowił kandydować do Rady Miejskiej w Przedborzu, o ustaleniach na pierwszej sesji i dlaczego zrzekł się swojej diety przez całą kadencję Tomasz Kolmasiak rozmawia z Pawłem Ziębą, radnym Rady Miejskiej w Przedborzu.

Jakie były Pana motywacje, aby kandydować do Rady Miasta Przedborza?
Od wielu lat obserwuję to co się dzieje w przedborskiej Radzie Miejskiej. Nie wszystko co jest związane z jej funkcjonowaniem było prawidłowe. Po sesji inaugurującą  nową kadencję, widać, że przyszło nowe stare. Wcześniej patrzyłem i próbowałem interweniować na pewne sprawy związane z gminą z pozycji widza. Po namyśle jednak podjąłem decyzję, że będę kandydował do rady, aby w przypadku dostania się do niej, mój głos był bardziej zauważalny. „Aby Rada była Radą” - z takim hasłem podczas kampanii wyszedłem do wyborców. Jest to swoiste motto jakim zamierzam się w pracach rady kierować. Głównym zadaniem rady jest kontrolowanie poczynań burmistrza – w Przedborzu jest odwrotnie – to burmistrz ma pod kontrolą radę. Te proporcje trzeba odwrócić. Druga kwestia jaka zadecydowała  o mim starcie, to ludzie. Miałem wsparcie wielu osób, które (niebezkrytycznie) wspierały mnie na przestrzeni ostatnich lat. Wiele też osób upatruje w mojej osobie nadzieję na zmianę na lepsze – z takimi słowami spotykałem się przed kampanią w jej trakcie, jak i obecnie. Był też motyw typowo osobisty – udowodnienie burmistrzowi, który twierdził, że ja nie wystartuję w wyborach i nigdy nie zostanę radnym, bo nie uzyskam poparcia, że jednak się myli. Udało się. Poza tym są też osoby, które zaufały mi, nie tylko w moim okręgu wyborczym. Chcę być ich głosem w radzie.

Pierwsza sesja za nami, spodziewał się Pan takiego jej przebiegu? W sumie za wiele się nie zmieniło. Radni burmistrza Naczyńskiego mają większość, główne stanowiska w prezydium rady...
Miałem na sesji cichą nadzieję, że coś się zmieni. Obóz burmistrza jednak klasy nie pokazał. Karty rozdali po swojemu. Nic się nie zmieniło, mimo nawoływań burmistrza i przewodniczącego do współpracy. Gdyby naprawdę zależało im na poprawie relacji z opozycją, okazaliby dobrą wolę i pozwolili na wybór Alicji Ocimek na wiceprzewodniczącego rady, oraz zgodziliby się na obsadzenie w roli przewodniczącego Komisji Rewizyjnej kogoś z opozycji.  Stało się inaczej. Wiceprzewodniczącym rady i przewodniczącym  Komisji Rewizyjnej zostały osoby związane  z burmistrzem. Opozycja nie bierze się sama z siebie. Opozycję totalną tworzy władza totalna, której przyświeca hasło TKM.

Jak zamierza Pan realizować mandat radnego? Czy dzięki niemu uda się w skuteczniejszy sposób kontrolować pracę władz miasta i burmistrza?
Kompetencje radnego są zawarte w Ustawie o samorządzie gminnym. I jest to ujęte w odniesieniu do zadań całej rady. Radny jest też zobowiązany do utrzymywania kontaktów z lokalną społecznością i godnie sprawować swój mandat  (na pewno nie zdarzy mi się przyjść pijanym na sesję). Tak już wyżej wspomniałem zamierzam mandat radnego wykorzystać do skuteczniejszej kontroli poczynań burmistrza, którego los, a co za tym idzie dalsze losy Gminy Przedbórz zależą od wyroku jaki zapadnie w Sądzie Odwoławczym w apelacji dotyczącej skazania Naczyńskiego na karę bezwzględnego więzienia przez sąd I instancji. A nie zapominajmy, że burmistrz ma postawione zarzuty też w innej sprawie dotyczącej rewitalizacji parku w Przedborzu. Policja prowadzi też dwa inne śledztwa w których czołową postacią jest Miłosz Naczyński. A krótko po wyborach funkcjonariusze, znów zawitali w przedborskim ratuszu spędzając w nim chyba 3 dni. Tak więc tej pracy kontrolnej będzie dużo. Formuła „Jawnego Przedborza” zawita na sesje i komisje rady. Będzie mi to jako radnemu, bez wątpienia o wiele łatwiej realizować. Oczywiście nie będzie to moja jedyna działalność w radzie. Są jeszcze inne ważne sprawy, związane z realizacją zadań na które oczekują mieszkańcy. Jeśli zaproponowane przez burmistrza inwestycje będą realizowane zgodnie z przepisami, będę je popierał.

Jest Pan chyba jednym z nielicznych radnych w kraju, którzy złożyli oświadczenie woli o rezygnacji z pobierania diety radnego przez całą kadencję. Co Pana do tego skłoniło?
Nie wiem ilu radnych w kraju zrezygnowało z pobierania diet. Ja to uczyniłem, ponieważ od zawsze uważałem, że praca w radzie to funkcja typowo społeczna. Takie miałem zdanie na długo przed ostatnimi wyborami, takie mam i po nich. Wiele osób działając w samorządach na lewo i prawo opowiada, że robi to z miłości do „małej Ojczyzny” czyli gminy, oraz dla dobra jej mieszkańców – tylko ilu z nich dla dobra tej „małej Ojczyzny” jest w stanie zrezygnować z pobierania diet wypłacanych z publicznych pieniędzy?  Wiem, że zadawanie pytań to rola Pana Redaktora, ale ja też zadam jedno: - ile osób spośród tych, które zasiadają chociażby w przedborskiej radzie, wystartowało w wyborach, gdyby radni nie mieli prawa do diet?  Przy rezygnacji z pobierania diet, wziąłem również pod uwagę zdanie części wyborców, którzy uważają, tak jak ja, że praca w radzie powinna być pracą społeczną. Wtedy dopiero będzie można mówić o bezinteresowności radnego.

A co się stanie z pieniędzmi niewykorzystanymi na Pańską dietę? Pozostaną w budżecie miasta, czy poprosi Pan o przekazanie ich na konkretny cel?
Pieniądze te pozostaną w Budżecie Gminy. Nie mam jednak prawa aby wskazywać na jaki cel mają zastać przeznaczone. Mogę ( i uczynię to) jedynie poprosić, aby zaoszczędzone z mojej diety pieniądze zostały w ramach budżetu przesunięte np. na pomoc naszej jednostce OSP, której potrzebne są  środki finansowe na zakup wyposażenia do nowo kupionego wozu bojowego. Myślę, że nie będzie z tym większych problemów.

Dziękuję za rozmowę.

Więcej o:
paweł zięba wybory wywiad przedbórz radny dieta rada miasta
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE