„Zawsze byłem gotowy by stanąć i walczyć” - wywiad z Piotrem Stępniem.

Już za tydzień 16 września rozpocznie się Zlot Hufca ZHP Radomsko. Na harcerzy już przed zlotem czekało kilka zadań. Tegorocznym hasłem przewodnim zlotu jest „Szybciej, wyżej, mocniej!”,... ››

Już za tydzień 16 września rozpocznie się Zlot Hufca ZHP Radomsko. Na harcerzy już przed zlotem czekało kilka zadań. Tegorocznym hasłem przewodnim zlotu jest „Szybciej, wyżej, mocniej!”, wiążące się ściśle ze stylizacja Igrzysk Olimpijskich.

Jednym z zadań dla najstarszej grupy wiekowej – wędrowników – było odnalezienie Olimpijczyka, wybitnego sportowca z licznymi sukcesami na koncie. 14 Drużyna Wędrownicza z Kamieńska rozmawiała z Piotrem Stępniem, wicemistrzem olimpijskim z 1992 roku, który zaczynał swoją karierę w RKS Radomsko. Opowiedział on o swoim sportowym życiu i udzielił kilku ważnych wskazówek. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.



„Zawsze byłem gotowy by stanąć i walczyć” - wywiad z Piotrem Stępniem.

Rozmawiają Asia Krueger, Ola Gaworska, Kamil Motyka.




Joanna Krueger: Jak rozpoczęła się Pańska przygoda ze sportem? Czy były to od razu zapasy?

Piotr Stępień: Nie, jak większość chłopaków zaczynałem od gry w piłkę nożną w klubie i to był mój pierwszy poważniejszy kontakt ze sportem. Jako młody chłopak bardzo lubiłem sport. Brałem udział we wszystkich rozgrywkach szkolnych, bez względu czy były to biegi, siatkówka, koszykówka. Zawsze byłem gotowy by stanąć i walczyć. Jednak na poważniej zacząłem właśnie od piłki nożnej w Czarnych Radomsko, a dopiero w wieku 14 lat zacząłem uprawiać zapasy.

J.K.: Kto wspierał Pana najbardziej w pokonywaniu trudności związanych ze sportem?

P.S.: Takich ludzi na pewno było wielu. Na początku należy zacząć od trenera, który wspierał mnie w momentach załamania, w których myślałem „po co mi to, koledzy mogą iść na basen lub na dyskotekę, a ja muszę ćwiczyć”. I wtedy trener Piasecki przyjechał do mojego domu i wyperswadował mi w różny sposób, że należy trenować, będzie mi się to opłacało, że to dobry  kierunek. Później rodzina miała duży wpływ na to,  że trenowałem. Kiedy byłem młodszy wspierali mnie rodzice. Zamiast szukania wrażeń na ulicy, miałem uregulowane zajęcia: szkoła, praca w domu, a później jeszcze treningi. W kolejnych latach wspierała mnie moja rodzina. Żona, która większość obowiązków wzięła na siebie, m.in. wychowanie dzieci. Mnie pozostało trenowanie i zdobywanie jak najlepszych wyników.

J.K.: Jak wiele czasu poświęcał Pan na trening w celu przygotowania się do Olimpiady?

P.S.: Jeśli chodzi o samą Olimpiadę to treningi były intensywne i zajmowały dużo czasu, bo około 5-6 godzin dziennie. Na zgrupowaniach kadry dzień wygląda następująco: rano jest rozruch godzinny, do południa
2-godzinny, po południu również, więc daje to 5-6 godzin dziennie. Oczywiście odbywają się w tak zwanych mikro cyklach treningowych tzn. robi się po 3 czy 5 jednostek treningowych, później przerwa, „odnowa biologiczna”. Jak widać wysiłek fizyczny przed taką imprezą jest bardzo duży.

J.K.: Co motywowało Pana do trenowania zapasów?

P.S.: Zapasy zacząłem trenować przypadkowo. Pewnego dnia do Szkoły Podstawowej nr 8 w Radomsku,
do której uczęszczałem, przyszedł trener Piasecki i przekonał wszystkich chętnych, lecz niezdecydowanych  chłopców do uprawiania tej dyscypliny sportu. Zdecydowałem się i ja, i tak to się zaczęło. Później motywacją były pierwsze sukcesy, wygranie Mistrzostw Polski juniorów, dostanie się do Kadry Narodowej. Dzięki temu człowiek się naturalnie nakręca i chce coraz więcej. Ja również stawiałem sobie cele, szczebelki drabiny szły coraz wyżej. Powoli dążyłem do tego by być najlepszym w kraju, następnie osiągnąć jak najlepszy wynik na arenie międzynarodowej.

J.K.: Czy musiał Pan stosować jakąś konkretną dietę?

P.S.: Oczywiście. Zapasy są podzielone na kategorie wagowe. W moim przypadku zdarzało się na niektóre zawody zrzucać po parę kilogramów. Moim rekordem był spadek wagi o 10 kg w przeciągu 1,5 miesiąca w 1986 roku. Był to dla mnie dość duży wysiłek. Naturalnie ważyłem w granicach 88 kg, a startowałem w kategorii 82 kg, wiec 5-6 kg na każde zawody typu Mistrzostwa Europy czy Mistrzostwa Świata  musiałem niestety chudnąć. W takim przypadku potrzebna jest dieta  oraz zwiększony wysiłek fizyczny. Potrafiłem nieraz, jeżeli zawody były takie, że tak powiem „mniej wymagające”, w kraju, gdzie w danym okresie miałem dużą przewagę potrafiłem zrzucić 5 kg  w 5 dni, ale samo zrzucenie wagi nie jest jakimś dużym problemem. Problemem jest utrzymanie tej wagi. Ja miałem o tyle łatwiej, że musiałem ją utrzymać maksymalnie 3 dni, a po upływie tego czasu wracałem do normalnego jedzenia i do poprzedniej wagi. Można się do tego przyzwyczaić, z czasem nabiera się wprawy, wie jak to się robi.

J.K.: Co Pan czuł, gdy zdobył wicemistrzostwo olimpijskie w 1992 roku?

P.S.: Z jednej strony satysfakcję, wielką radość, a z drugiej niedosyt. Sam awans do finału wywalczyłem dzień wcześniej. Walka finałowa to w jakimś stopniu rozczarowanie bo byłem bardzo bliski zdobycia złotego medalu, o którym marzyłem. Nie udało mi się nigdy na takich większych imprezach wywalczyć złota i wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. To jest moje niespełnione marznie i niedosyt jeżeli chodzi o sport. Wygrywałem wiele imprez ogólnoświatowych, ale były raczej towarzyskie. Na MŚ, ME, igrzyskach olimpijskich byłem zawsze drugi czy trzeci i to jest ten niedosyt, że nie zagrano mi Hymnu Polski.


J.K.: Kiedy zakończył Pan karierę sportowca i czym było to spowodowane?

P.S.: Dość długo walczyłem jako czynny zawodnik, bo mój ostatni start odbył się w 1998 roku. W wieku 36 lat wygrałem międzynarodowe Mistrzostwa Polski. Walczyłbym dalej, jednak chodzi tez o względy finansowe. Za zdobycie medalu na igrzyskach olimpijskich państwo wypłaca świadczenie olimpijskie i żeby je pobierać nie mogłem być już czynnym zawodnikiem, dlatego zrezygnowałem. W kraju byłem dalej najlepszy ale nie dawało mi to żadnych pieniędzy. A zrezygnowanie z czynnego uprawiania sportu spowodowało, że zostało wypłacone mi świadczenie, które jest wypłacane sportowcowi po ukończeniu 35 roku życia. Podstawowym warunkiem jest zdobycie medalu na igrzyskach olimpijskich i właśnie to, że nie można być już czynnym w tym zawodzie.

J.K.: Czyli głównie względy finansowe, nie zdrowotne?

P.S.: Z jednej strony finansowe, z drugiej – no ileż można trenować? Większość dużo młodszych ode mnie kolegów z Piotrkowa, w którym razem trenowaliśmy, już dawno było trenerami, a ja wciąż byłem zawodnikiem. Doszedłem do wniosku, że zdobycie jeszcze jednego medalu na Mistrzostwach Polski nic mi tu nie da, więc postanowiłem coś zmienić w życiu i zostałem trenerem.

J.K.: W jakiej roli czuł się Pan lepiej – trenera czy zawodnika?

P.S.: To są dwie różne, odmienne sytuacje. Wydaje mi się, że rola zawodnika jest łatwiejsza, ponieważ myśli on tylko o sobie, ma wyznaczony konkretny cel. Jeżeli zawodnik jest zdeterminowany, sumienny i pracowity to myślę, że w życiu do czegoś zawsze dojdzie. Jeden zdobędzie większy wynik, drugi mniejszy, ale do wszystkiego można dojść. Zaś w pracy trenerskiej trzeba być odpowiedzialnym za grupę ludzi, myśleć w wielu sytuacjach za nich, odpowiednio rozłożyć obciążenia, czy odpowiednio zrealizować trening. Za to wszystko odpowiedzialny jest trener. Także praca trenera jest dużo trudniejsza niż bycie zawodnikiem.

J.K.: Jak ocenia Pan pracę naszej kadry na najbliższe igrzyska olimpijskie?

P.S.: No... Najpierw trzeba się na te igrzyska zakwalifikować. Z tym jest trudno. Zapasy na świecie bardzo się wzmocniły, w Polsce niestety troszkę osłabły. Jest to spowodowane zmianami w naszym kraju. Dyscypliny takie jak zapasy, ciężary, judo i inne mniej medialne, mają mniejszą ilość chętnych ludzi do uprawiania ich. Dlatego wybranie 1, 2 czy 10 jak było kiedyś, wybitnych zawodników, jest coraz trudniejsze. W tę sobotę   
(10.09) kadra Polski startuje w MŚ w Istambule i to jest pierwszy etap kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Londynie. Jeżeli udałoby się zakwalifikować tych zawodników byłoby to dużym sukcesem dla Polski na dzień dzisiejszy.

J.K.: Czy ma Pan jakieś rady, przepis na życie czy wskazówki dla młodych ludzi?

P.S.: Myślę, że nie tylko w sporcie, ale w każdej dziedzinie życia młody człowiek musi wyznaczać sobie cele, które może zrealizować. Nie stawiać sobie na początku jakichś wygórowanych wyzwań, tylko najpierw mniejsze cele, by z czasem je zwiększać. Do tego trzeba dążyć, czasem trzeba zrezygnować z czegoś na rzecz innych rzeczy. Jeśli chce się osiągnąć jakiś sukces trzeba się temu poświęcić. Należy ciężko pracować, być sumiennym, obowiązkowym. Pracowitością można dojść do wielu rzeczy.


J.K.: To już wszystkie pytania, bardzo dziękujemy za poświęcony czas oraz udzielenie odpowiedzi!

Więcej o:
sport piotr stępień harcerze
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE