Wrzesień 1939 roku we wspomnieniach

Wrzesień 1939 roku we wspomnieniach

W związku z niedawną rocznicą, zamieszczamy fragment książki na temat II wojny światowej. Opisuje on pierwsze dni września pamiętnego 1939 roku w Radomsku i w okolicach Wielgomłyn. Jak mieszkańcy zareagowali na widok niemieckich wojsk?

Pierwsze sygnały o tym, że wydarzyło się coś złego, zaczęły docierać 1 września 1939 roku o świcie. Już z daleka słychać było warkot samolotów i bomby zrzucane na Radomsko. Stosując się do zarządzeń państwowych, kierunkiem ewakuacji był wschód – województwo lwowskie. Już pierwszego dnia wojny najlepsze konie i krowy zaprowadzono za rzekę Pilicę. Tak ten pierwszy dzień wspomina Jan Tadeusz Malewski, dziedzic Odrowąża.

Malewscy jako osoby majętne posiadały odbiornik radiowy, z którego już o siódmej rano dowiedzieli się, że III Rzesza napadła na Polskę. Wkrótce w okolicy pojawiać się zaczęli uchodźcy z Częstochowy i okolic, a także z Radomska. Każdy kierował się na wschód, licząc, że tam będzie bezpiecznie…

Dla mieszkańców Wielgomłynów wojna naprawdę rozpoczęła się w niedzielę, 3 września. Zegary wskazywały godzinę 10. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień, taki sam zresztą jak poprzednie. Wokół panowała niczym niezmącona cisza, tylko z zabytkowego kościoła w Wielgomłynach dochodziły odgłosy kościelnych organów, na których ktoś grał melodię „Boże coś Polskę”. Po nabożeństwie tłumek ludzi wysypał się z kościoła. Ktoś tam, coś w oddali zauważył i stało się. – Jadą Anglicy! – To przecież angielskie czołgi! Tłum się ożywił i zaszemrał. Nareszcie! Z domów zaczęły się wysypywać dalsze grupki mieszkańców Wielgomłyn, dla których ci domniemani Anglicy przynosili przecież wolność, powodowali zakończenie nikomu niepotrzebnej wojny – czytamy we wspomnieniach Stanisława Dobosza. Ciekawi sytuacji mieszkańcy wybiegli też na łąkę pomiędzy Wielgomłynami, a Niedośpielinem – naliczyli kilkadziesiąt militarnych pojazdów! Ktoś bardziej spostrzegawczy dostrzegł czarne krzyże namalowane na czołgach, krzyknął: To przecież Niemcy!

Wtem nad głowami zakołowały dwa wrogie samoloty Luftwaffe. Mieszkańcy Wielgomłynów mogli się wówczas naocznie przekonać się, o tym co dotąd słyszeli z audycji radiowych, a czego już dwa dni wcześniej doświadczyło wielu Polaków. To była naprawdę wojna! Kto mógł pochował się po chałupach.

Zmotoryzowana kolumna wojsk Wehrmachtu na moment zatrzymała się przed drewnianym mostkiem, w obawie czy ten wytrzyma nacisk wielu ton stali. Wytrzymał. Kolejny postój w Rynku. Nieprzyjacielskie wojsko wzbudziło panikę wśród znajdujących się tu osób, które postanowiły się salwować ucieczką. Padły pierwsze strzały z broni maszynowej. Na szczęście nikt nie zginął. Zapaliły się jednak dom i zabudowania gospodarcze Floriana Walczyńskiego, dom Leśniaka oraz apteka mieszczącą się w murowanym domu Ludwika Otolińskiego, wójta gminy. Ruiny domu straszyły jeszcze przez wiele powojennych lat na rozstaju dróg prowadzących na Zagórze i Przedbórz.

Fragment książki T.M.Kolmasiaka "W poszumie sosnowych lasów" - książka jest dostępna w Muzeum Regionalnym w Radomsku.

Więcej o:
wojna wrzesień 1939 okupacja radomsko wielgomłyny
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE