Już siedzisz przy tym stole od dobrych dwóch godzin i powoli zaczyna Cię irytować to, że babcia wciska w Ciebie przyrządzone jajka
Już siedzisz przy tym stole od dobrych dwóch godzin i powoli zaczyna Cie irytować to, że babcia wciska w Ciebie przyrządzone jajka w jeden z pięćdziesięciu sposobów, który wyczytała w świątecznym wydaniu „Pani Domu”.
Mimo wszystko jakoś to przeżywasz i wpychasz w siebie piętrzący się na talerzu nabiał. Jesz bo wiesz, że jeszcze czeka Cię wizyta w kościele, a nie ma nic gorszego niż uczucie ssania w żołądku podczas Mszy.
Kiedy Twoja seniorka stwierdzi, że już wystarczająco Cię podkarmiła, szykujecie się do wyjścia. Do auta schodzisz z pełnymi reklamówkami jedzenia, bo babcia zawczasu spakowała „parę drobiazgów”, abyś miał co jeść, jak wrócisz do akademika.
Trzymając swoją staruszkę pod ramię prowadzisz ją do kościoła. Ta dumna, z tego jak wyrosłeś, wspomina, jak to „całkiem niedawno” prowadzała Cię na Biały Tydzień. Siadacie na przodzie w nowych ławkach, które zostały ufundowane przez Koło Różańcowe, wśród staruszek, które również przyszły z młodym pokoleniem.
Wejście księdza zgrało się z otrzymaniem SMS-a. Szybko sprawdzasz i czytasz: „Wieczorem Belfast.” Uśmiechasz się do siebie bo wiesz, że będzie grubo.
Ku Twojemu zadowoleniu Mszę odprawia młody ksiądz, niewiele starszy od Ciebie (możliwe, że będzie szybko i nie tak nudno). Na jego widok zastanawiasz się, jakby było śmiesznie gdybyś to Ty był na jego miejscu.
Nim rozpoczął kazanie, wskazał dłonią na pusty grób i zawołał: ”Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, to próżna byłaby nasza wiara.”
O tym już wiedział św. Paweł, który ukuł właśnie to wyrażenie na potrzeby pierwszego listu do Koryntian.
Starożytni Koryntianie mentalnie zbytnio nie różnili się od współczesnych ludzi. Byli mieszkańcami dobrze prosperującego gospodarczo regionu, mieli dostęp do wszystkich dóbr i uciech jakie istniały w znanym im świecie. Mogli pozwolić sobie na wszystko, co tylko chcieli.
Św. Paweł po zawiązaniu tam wspólnoty, ruszył w dalszą drogę. Jednak słaba wola neofitów sprawiła, iż szybko wrócili do stylu życia sprzed przybycia Apostoła Narodów.
Dziś z nami jest absolutnie to samo. Świat i tempo życia pochłania nas doszczętnie. Pchamy pod górę w pocie czoła nasz życiowy majdan, często zastanawiając się w imię czego to wszystko czynimy. Nie ma czasu na analizowanie życia, tworzenie sobie celów dla przyjemności. Większość wszystkiego co robimy, ma znamiona pragmatycznych czynności, które służą zarabianiu pieniędzy do spłaty hipoteki, abonamentu za telewizję, kursu językowego, czynszu, gazu, prądu, Internetu itp. Można dostać fisia podczas tego maratonu. Dopiero na progu życia zaczynamy sobie zadawać pytania, na które już pewnie nie zdążymy sobie odpowiedzieć.
Podczas świąt trzeba nam sobie przypomnieć zasadę, iż prawdziwa sztuka życia polega na zgrabnym łączeniu naszej doczesności ze światem, który na co dzień gdzieś obok nas przechodzi. Właśnie w takie dni jak te, cała nasza kultura, tradycja ma okazję do czegoś się przydać i zarazem udowodnić, iż nie jest tylko przeżytkiem minionych epok.
Choćby po tych świętach niech zostanie tylko symbol pustego grobu przypominający, że dni powinny być wypełnione nadzieją, wiarą, miłością. Myślę, że nam radomszczanom bardzo tego potrzeba. Nadziei, w to, że Radomsko będzie coraz piękniejsze, wiary w możliwość godnego życia tu na miejscu oraz miłości, która to wzbudza wszelką empatię do drugiego człowieka.
Nie wiem, gdzie Cię los Drogi Czytelniku poniesie gdy święta się skończą i ponownie odstawimy plastikowe baranki do kredensu. Jednak wiedz jedno – Radomsko będzie na Ciebie czekać jak ta dobrotliwa babcia na ukochanego wnusia.