Alkoholizm jest postępującą chorobą, polegającą na przewlekłym spożywaniu alkoholu w stopniu, który ma negatywny wpływ na zdrowie fizyczne, psychiczne, a także normalne zachowanie człowieka - społeczne lub zawodowe. Uzależnia zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To choroba, której leczenie polega na abstynencji. Są jednak osoby, które nie są w stanie zaprzestać picia. Wielokrotne terapie nie przynoszą rezultatu. Dla nich pomocna może być redukcja szkód – mówi dr n. med. Sławomir Wolniak, specjalista psychiatra, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa.
Redukcja szkód to najprościej mówiąc ograniczenie ilości spożywanego alkoholu – biorąc pod uwagę liczbę dni, jak i ilość przyjmowanych trunków.
- Każdy pacjent rozpoczynający terapię zdaje sobie sprawę z tego, że jej nadrzędnym celem jest całkowita abstynencja. Tę jednak w wielu przypadkach trudno osiągnąć. Dane z wieloośrodkowych badań, przeprowadzonych na ponad 8.300 pacjentach wskazują, że nawet 70% pacjentów łamie abstynecję w ciągu roku od jej rozpoczęcia. Metoda redukcji szkód, zwana też metodą powściągliwego picia, powstała w 1994 r., jako alternatywa dla całkowitej abstynencji. Jej cel to zaprzestanie picia destrukcyjnego. I jest to możliwe – pacjent w tym czasie powinien znajdować się pod kontrolą lekarza oraz otrzymać wspomaganie w postaci farmakoterapii. Ponadto, wspólnie z lekarzem i terapeutą uzależnień, dochodzi do zmiany wzoru picia. Pacjent decyduje się na zastąpienie mocniejszych alkoholi słabszymi, zmniejszenie ilości oraz częstości spożywanego alkoholu. Jedną z ważniejszych korzyści jest zredukowanie ryzyka wystapienia chorób będących wynikiem wieloletniego picia, m.in. marskości wątroby czy choroby wieńcowej – mówi Sławomir Wolniak.
Alkohol jest przecież jednym z najczęściej wymienianych czynników, które prowadzą do pogorszenia stanu zdrowia, zwiększa też ryzyko występowania poważnych chorób. Jest to toksyna wpływająca na wszystkie narządy w organizmie. Picie alkoholu może być przyczyną m.in. choroby nowotworowej, marskości wątroby, zapalenia trzustki, zawału serca, udaru mózgu, cukrzycy, padaczki, a także chorób psychicznych (depresji, otępienia) i niepłodności.
- Tak więc ograniczenie ilości spożywanego alkoholu w sytuacjach, gdy osiągniecie całkowitej abstynencji nie jest możliwe, wydaje się dobrym sposobem na walkę z uzależnieniem. To minimalizowanie szkodliwych skutków picia alkoholu. Dla niektórych osób, borykających się z chorobą alkoholową, dążenie do celu oznaczającego całkowitą abstynencję jest niemożliwe. I to może być nie lada przeszkodą w leczeniu i terapii. Gdy alkohol staje się podstawową potrzebą, ważniejszą niż wszystkie inne, można sięgnąć po metody polegające na redukcji, zmniejszeniu ilości jego spożywania. Program redukcji szkód, zgodnie z zaleceniami PARPA, powinien być skierowany do osób, które są głęboko uzależnione, więcej niż kilka razy podejmowały terapię związaną z całkowitą abstynencją oraz nie są w stanie jej utrzymać – podkreśla Sławomir Wolniak, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa.
Ograniczanie ilości spożywanego alkoholu przez pacjenta wiąże się z farmakoterapią – podawaniem leków z grupy opiatów, będących antagonistą receptorów opioidowych. Mają pomóc w ograniczaniu ilości wypijanego alkoholu.
Zdaniem wielu lekarzy istotne jest, by nie „skreślać” pacjenta, który nie jest zdecydowany na całkowitą abstynencję. Do nałogu podchodzi pragmatycznie i oczekuje od lekarza, że podejmie takie działania, które zagwarantują mu skuteczność. Co w tym przypadku oznacza ograniczenie liczby dni ciężkiego picia. Redukcja szkód powstała jako kontra do standardowej terapii alkoholowej, która sukcesem kończy się zaledwie u 30 proc. pacjentów, u pozostałych 70 proc. nie dając pożądanych rezultatów.
Tekst powstał we współpracy z kliniką „Wolmed”.