Ordynacja czy poglądy?

16 listopada 2014 wybieraliśmy radnych Rady Miasta Radomska. Niektórzy z Was przedstawicieli tego organu wybierali pierwszy raz w życiu, dla innych były to już któreś wybory z kolei.

16 listopada 2014 wybieraliśmy radnych Rady Miasta Radomska. Niektórzy z Was przedstawicieli tego organu wybierali pierwszy raz w życiu, dla innych były to już któreś wybory z kolei. 

Skład wybranej rady dość istotnie różni się od składów ubiegłorocznych. Po raz pierwszy bowiem jedna partia (Platforma Obywatelska) ma aż tak wielu radnych (9 osób). Cztery lata temu radomszczanie wybrali pięciu radnych Platformy, po czterech reprezentantów Prawa i Sprawiedliwości, Forum Samorządowo-Gospodarczego, oraz „Razem dla Radomska”, trzech reprezentantów Sojuszu Lewicy Demokratycznej i jednego radnego z listy Radomszczańskiego Porozumienia Społecznego („lista Pana Ciecióry”). W tym roku, oprócz wspomnianej dziewiątki Platformy mamy sześciu radnych związanych z Forum Samorządowo-Gospodarczym (Komitet Wyborczy Wyborców) Anny Milczanowskiej, trzech radnych PiS, dwóch radnych z RdR i jednego reprezentanta, dawno nie widzianego w składzie miejskiej rady, Polskiego Stronnictwa Ludowego – które z reguły w miejskich wyborach wypadało słabo. Zupełnie więc zabrakło SLD, a w przypadku RdR czy PiS można mówić o porażce. Jakie są tego przyczyny? Czy poglądy polityczne radomszczan w ciągu ostatnich czterech lat aż tak bardzo się zmieniły?

 

Tegoroczne wybory do rad gmin różniły się zasadniczo od poprzednich. Cztery lata temu miejskich rajców wybieraliśmy według tak zwanej formuły proporcjonalnej. Wyborcy mieli do dyspozycji listy kandydatów – zawierające nawet do 12 nazwisk, głosowanie odbywało się poprzez postawienie znaku „×” obok nazwiska wybranego kandydata, zaś głos taki przede wszystkim był głosem oddanym „na listę”. Głosując zatem na kandydata z wybranego ugrupowania, opowiadaliśmy się niejako za całą listą. Po zakończonym głosowaniu oddane głosy przeliczane były na mandaty z zastosowaniem pewnej prostej formuły matematycznej. Ugrupowania otrzymały mandaty proporcjonalnie do liczby głosów, przy czym faktycznie mandaty radnego otrzymywały te osoby, które w ramach list zdobyły najwięcej głosów. Głosowanie odbywało się w czterech okręgach – w trzech z nich do obsadzenia było pięć, a w jednym sześć mandatów. Obowiązywał pięcioprocentowy próg wyborczy – komitet, którego listy, w skali miasta, zdobyły mniej niż 5%, nie brały udziału w podziale mandatów.

 

Tegoroczne wybory odbyły się według formuły większościowej w   okręgach jednomandatowych. O ile zastosowanie formuły większościowej w wyborach do rad gmin nie było niczym nowym – ta sama formuła obowiązywała poprzednio w gminach liczących poniżej 20 tys. mieszkańców, o tyle nowością były okręgi jednomandatowe. W naszym mieście wyznaczono ich 21 – tyle, ilu radnych. W każdym okręgu każde ugrupowanie wystawić mogło tylko jednego kandydata – przy czym swe kandydatury mogli w prosty sposób wystawić także zupełnie niezależni kandydaci, za pośrednictwem własnych komitetów – z tej możliwości skorzystało dwóch radomszczan (jednak bez sukcesu). Głosowaliśmy na jednego kandydata z listy, a w ramach każdego z 21 okręgów mandat otrzymał ten kandydat, który zdobył najwięcej głosów. Takie zasady wyboru mogą spowodować, że w sytuacji dużej popularności danego ugrupowania, może ono teoretycznie objąć nawet 100% miejsc w radzie, co nie jest możliwe przy zastosowaniu formuły proporcjonalnej. Z drugiej strony można było głosować po prostu „na ludzi”, albowiem oddany kandydatowi głos zaliczał się tylko jemu, nie wpływał w żaden sposób na wynik innych osób, reprezentujących to samo ugrupowanie.

 

Można sobie zadać pytanie – na ile na tegoroczny wynik wyborów wpłynęły opisane zmiany zasad wybierania, a na ile są one efektem ewolucji poglądów politycznych mieszkańców miasta. Aby na tak postawione pytanie odpowiedzieć, postanowiłem przeprowadzić symulację wyborów proporcjonalnych. W oparciu o dostępne w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miasta protokoły z wyboru radnych, sporządziłem „wirtualne listy” kandydatów przypisane do określonych zbiorów okręgów jednomandatowych, odpowiadających okręgom wyborczym sprzed czterech lat, przeliczyłem głosy oddane na kandydatów z poszczególnych komitetów, traktując je tak, jak gdyby były oddane na listę, po czym dokonałem obliczenia i rozdysponowania mandatów.

 

Rozkład ilości głosów, jakie oddano na przedstawicieli poszczególnych ugrupowań, przedstawiono w poniższej tabeli.


Podział mandatów jest następujący:

  • Platforma Obywatelska uzyskała 7 mandatów;
  • Forum Samorządowo-Gospodarcze (KWW Anny Milczanowskiej) uzyskało 5 mandatów;
  • Stowarzyszenie „Razem dla Radomska” uzyskało 4 mandaty;
  • Prawo i Sprawiedliwość uzyskało 3 mandaty;
  • Sojusz Lewicy Demokratycznej uzyskał 2 mandaty;
  • Polskie Stronnictwo Ludowe przekroczyło wprawdzie próg wyborczy (5%), ale nie uzyskało ani jednego mandatu.

 

Szczegółowy raport z obliczeń, wraz z nazwiskami hipotetycznych radnych, znajduje się do pobrania pod artykułem.

 

Zestawienie wyników symulacji, wraz z wynikami sprzed czterech lat, oraz faktycznymi wynikami tegorocznych wyborów, pokazuje poniższa tabela.

Tak pokazane zestawienie pozwala oddzielić wpływ zmian politycznej orientacji mieszkańców Radomska od wpływu wywołanego zmianą ordynacji wyborczej.

 

I tak śmiało powiedzieć możemy, że największymi beneficjentami nowego systemu okazały się: Polskie Stronnictwo Ludowe, które tylko dzięki nowym zasadom głosowania mogło po bardzo długiej przerwie zaistnieć w Radzie Miasta Radomska, oraz Platforma Obywatelska, która wprawdzie i na dotychczasowych zasadach zwiększyłaby swe wpływy w Radzie o dwie osoby, ale dzięki nowej ordynacji zyskała kolejnych dwu radnych. Osiemdziesięcioprocentowy zatem wzrost jej „stanu posiadania” w organie stanowiącym naszego miasta, w połowie jest efektem zmian w poglądach radomszczan, a w połowie wynika ze zmiany zasad wybierania. Bardzo podobnie, ale na mniejszą skalę wygląda sytuacja w przypadku Forum Samorządowo Gospodarczego, które zwiększenie ilości radnych o dwie osoby (50%) zawdzięcza w połowie jednemu i w połowie drugiemu czynnikowi.

 

Na nową ordynację nie powinno narzekać Prawo i Sprawiedliwość, które utratę jednego radnego - co odpowiada zmniejszeniu swego stanu osobowego w radzie o 25% - może „zawdzięczać” jedynie zmianom poglądów wyborców. Nowe zasady głosowania nic tu nie zmieniły.

Pełne prawo do narzekania na nową ordynację może mieć natomiast „Razem dla Radomska”, które tylko wskutek zmiany zasad wyborczych utraciło dwóch radnych (50% swego stanu posiadania). Jeszcze większym poszkodowanym jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Spadek popularności tego ugrupowania byłby w stanie odebrać mu tylko jednego radnego (33%), kolejnych dwóch jednak „zabrała” nowa ordynacja, pozbawiając tę partię jakiegokolwiek przedstawiciela w radzie.

Radomszczańskie Porozumienie Społeczne w tym roku nie wystawiło w ogóle kandydatów do rady miasta – trudno więc wnioskować o wpływie nowej ordynacji na to ugrupowanie; można tylko przypuszczać, że Pan Jacek Ciecióra, w przypadku obowiązywania starych zasad, wystawiłby jednak listy kandydatów – uczynił to przecież w wyborach do rady powiatu.

 

Kandydaci niezależni - Sławomir Knychalski oraz Mieczysław Pawłowski - zdobyli na tyle mało głosów, że – nawet gdyby ich głosy traktować jak oddane na jedną listę – i tak nie przekroczyliby pięcioprocentowego progu wyborczego.

 

Poniższy rysunek pokazuje rozkład preferencji politycznych mieszkańców Radomska w zestawieniu ze strukturą składu rady miasta: teoretyczną, ustaloną w ramach niniejszej symulacji, oraz rzeczywistą.

 

Wskaźnik podobieństwa struktur, czyli miara statystyczna określająca stopień podobieństwa struktur dwóch zbiorowości pomiędzy strukturą oddanych głosów a teoretyczną strukturą składu rady, wyznaczoną z zastosowaniem formuły proporcjonalnej, wynosi 0,88, natomiast pomiędzy strukturą faktycznie oddanych głosów strukturą rady miasta faktycznie ustaloną w wyniku wyborów wynosi 0,76. A zatem – czego należało się spodziewać – ordynacja proporcjonalna dałaby układ sił w radzie lepiej dopasowany do rozkładu preferencji wyborców, podczas gdy w wyniku ordynacji większościowej otrzymaliśmy radę dopasowaną gorzej. Szczególnie widać to na przykładzie PO, którą poparł co czwarty wyborca, a jej udział w składzie rady przekroczył 40%, podczas gdy w wyniku wyborów proporcjonalnych tylko co trzeci radny byłby człowiekiem Platformy. W przypadku FSG w zasadzie zarówno nowa, jak i stara ordynacja dość dobrze odzwierciedlają rozkład poparcia wśród mieszkańców Radomska – oczywiście zgodnie z tym, co zostało powiedziane wcześniej, nowe zasady rozdziału mandatów są nieco, dla tej opcji politycznej, łaskawsze.

 

Dla RdR, PiS oraz SLD, ordynacja proporcjonalna bardzo dokładnie odzwierciedla rozkład poparcia – w przypadku PiS odchyłka nie przekracza pół procenta. Z tej trójki jednak tylko w przypadku PiS odzwierciedlenie jest zachowane również w nowej formule wyborów. Udział radnych RdR w radzie wybranej w wyborach większościowych równy jest mniej więcej połowie jego poparcia wśród radomszczan. SLD natomiast, co omówiono wcześniej, zostało przez nową ordynację zupełnie wyeliminowane z gry. Jedynie poparcie dla PSL zostało przez nową zasadę większościową w miarę wiernie przełożone na udział w składzie rady.

Oczywiście można mieć uzasadnione wątpliwości, czy wyniki wyborów proporcjonalnych faktycznie byłyby zgodne z wynikami przeprowadzonej symulacji. Moim zdaniem pojawiłyby się pewne różnice, na tyle jednak niewielkie, iż nie zmieniłyby one ogólnych wniosków.

 

A co czytelnicy Radomsko24 sądzą o nowej ordynacji większościowej w okręgach jednomandatowych? Wolicie tę, czy dotychczasową, proporcjonalną?

 

Obydwa warianty mają swe wady i zalety. Niepodważalnym atutem dotychczasowej ordynacji proporcjonalnej jest dobre odzwierciedlanie w składzie wybieranego organu rozkładu preferencji wyborców, co szczególnie dobrze widać na wykresie. Ordynacja ta jest także „oszczędna”, albowiem kiedy dojdzie do wygaśnięcia mandatu radnego – a może się tak stać z różnych powodów: śmierć, rezygnacja, powołanie na stanowisko, którego nie można łączyć z mandatem – nie ma potrzeby rozpisywania nowych wyborów. Głosując w wyborach proporcjonalnych wybieramy bowiem nie tylko „pierwszą drużynę”, ale i obszerną „ławkę rezerwowych”, którzy przejmują mandat, według kolejności ilości zdobytych głosów. Ostatnia kadencja 2010–2014 była wyjątkowo stała – w porównaniu z wynikiem ogłoszonym przez PKW doszło zaledwie do jednej zmiany (radną Annę Milczanowską, wybraną na Prezydenta Miasta, zastąpił Grzegorz Skalik), jednakże poprzednia kadencja (2006–2010) w takie zmiany wprost obfitowała – do końca kadencji nastąpiło ich aż osiem (w tym jedna z powodu śmierci radnego). W przypadku ordynacji większościowej, każda zmiana w składzie rady wymaga rozpisania dodatkowych wyborów uzupełniających w okręgu, z którego radny utracił mandat.

 

Ordynacja proporcjonalna ma także wady – jako jedną często wskazuje się „partyjniactwo”. Ta formuła wyborów bowiem w zasadzie uniemożliwia samodzielny start pojedynczemu kandydatowi. Każdy, kto chce mieć realne szanse zostania radnym, musi „podpiąć” się do jednego z silniejszych ugrupowań. Teoretycznie można „skrzyknąć” grupkę innych niezależnych i założyć własny komitet, ale z uwagi na klauzulę zaporową (próg wyborczy) szanse na powodzenie są w zasadzie zerowe. Z kolei silne ugrupowania decydują o kolejności umieszczenia kandydatów na liście i forsują przede wszystkim „jedynki”, czyli liderów „partyjnych” – z reguły są to dotychczasowi radni, lub inni prominentni działacze. Pozostali kandydaci mają – w założeniu – być tylko dostarczycielami głosów dla listy. Wykładając na kampanię własne pieniądze, w rzeczywistości pracują na liderów. Z ich punktu widzenia, „jedynki” to najgroźniejsi przeciwnicy – ma zatem miejsce pewien absurd – rywalizacja obraca się przeciwko członkom i sympatykom własnego ugrupowania! Niektórzy kandydaci to tylko figuranci – mają za zadanie zapełnić listę i dodać jej kolorytu. Oczywiście czasem zdarzają się niespodzianki – mający silne poparcie w swym obwodzie głosowania kandydat ze środka czy końca listy pokonuje lidera. Czasem lider jest tak silny, że lista uzyskuje więcej mandatów i „wciąga” on za sobą kolejnego kandydata; czasem kandydaci wchodzą do rady „kuchennymi drzwiami” – w wyniku wspomnianej już rezygnacji czy, spowodowanej innymi przyczynami, utraty mandatu przez radnego. W wyniku tego zjawiska zdarza się także, że w   wybieranej metodą proporcjonalną radzie, zasiadają osoby wybrane zaledwie kilkudziesięcioma głosami – np. lider listy, będąc jednocześnie kandydatem na prezydenta (burmistrza), skupia na sobie niemal wszystkie głosy i uzyskuje mandat, z którego – w wyniku wyboru na prezydenta (burmistrza) – rezygnuje, i w jego miejsce wchodzi kolejny kandydat z listy, na którego głosowali tylko liczni znajomi. Z punktu widzenia kandydujących jest to korzystne, z punktu widzenia wyborcy oraz naczelnych zasad demokracji – niekoniecznie, tym bardziej, że zdarza się, iż w takich sytuacjach w tym samym okręgu z innych list kandydaci, o wielokrotnie większej ilości głosów, przegrywają wybory!

 

W wyborach proporcjonalnych, choć wybieramy, to wygrywają w większości przypadków i tak ci, którzy „mieli wygrać”.

 

Ordynacja większościowa w okręgach jednomandatowych działa zupełnie inaczej. Tutaj pojedynczy wyborca może założyć bez trudu własny komitet i – o ile tylko ma silne poparcie – z powodzeniem walczyć o mandat. W każdym okręgu jednomandatowym jest tylko kilku kandydatów i każdy z nich ma jakąś szansę na wygraną. Jedni mniejszą, inni większą, ale w zasadzie jest to szansa realna. Wygrywa faktycznie najlepszy. Nie ma możliwości, że ktoś w tym samym okręgu uzyskując więcej głosów przegra z rywalem, który zdobył ich mniej. Zasady wyboru są przejrzyste i każdy wyborca je rozumie, czego o systemie proporcjonalnym nie można, niestety, powiedzieć.

 

Z drugiej strony w okręgach jednomandatowych zwykle jest bardzo mało kandydatów. W jednym z okręgów w Radomsku startowało ich w tym roku tylko czterech! Wyborca może znać ich wszystkich na tyle, że żadnemu nie chciałby powierzyć stanowiska w radzie – a tymczasem znajomy społecznik, którego z chęcią wsparłby swym głosem, mieszka o jedną ulicę za daleko i na niego już głosować nie może. Wybory w okręgach jednomandatowych sprzyjają też nadmiernej partykularyzacji radnych. Aby zapewnić sobie sukces w kolejnych wyborach, będą oni jeszcze silniej niż do tej pory zabiegali o interesy swego okręgu – czasem przysłowiowych „dwóch ulic na krzyż”, podczas gdy ważny jest również interes miasta, jako całości. A czasem trzeba jednak coś poświęcić dla wspólnej korzyści. Okręgi jednomandatowe tworzono w oparciu o ilość mieszkańców, podczas gdy bardziej właściwe wydaje się przyporządkowanie do obszaru – jakość życia mieszkańców blokowisk zależy w dużo mniejszym stopniu od działań władz miejskich aniżeli jakość życia właścicieli posesji na peryferiach. W dotychczasowym systemie Bartodzieje czy Stobiecko Miejskie miewały po kilkoro radnych – w obecnym systemie jest to niemożliwe. Oczywiście do tego dochodzi problem nieprawidłowego odwzorowania struktury preferencji. Gdyby założyć idealne rozproszenie terytorialne zwolenników poszczególnych ugrupowań, w wyniku wyborów większościowych 100% miejsc uzyskałoby ugrupowanie dominujące – choćby była to tylko jedna czwarta ogółu. Mniejsze ugrupowania w zasadzie mają szansę znaleźć się w wybieranym organie tylko dzięki nieregularności i przypadkowi, które są znacznie mniej pewnym gwarantem sprawiedliwego podziału aniżeli algorytm podziału mandatów w wyborach proporcjonalnych.

 

Zapraszam do wypowiadania się na forum, która formuła wyborów bardziej Wam odpowiada. Czy jednomandatowe okręgi powinny być wprowadzone również do powiatu i sejmików? A może macie własny pomysł na system wyborczy lub chcielibyście przenieść na polski grunt systemy stosowane w innych krajach?

 

SDD

Więcej o:
wybory2014 symulacja
Wróć na stronę główną

PRZECZYTAJ JESZCZE