Czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego wyciągnął na ulicę setki tysiący ludzi. Protesty, które miały miejsce w naszym mieście w ubiegłym tygodniu, zostały zdominowane przez młodych. Także tych, którzy dotychczas nie angażowali się zbytnio w życie publiczne.
PONIEDZIAŁEK, 26 PAŹDZIERNIKA
Choć blokada zacznie się dopiero o 16, już pół godziny wcześniej pod Miejskim Domem Kultury można dostrzec całkiem spory tłum. Dominuje w nim młodzież, przede wszystkim młode kobiety – starsi przyjadą za chwilę, aby blokować rondo i ulice dojazdowe. Wielu z nich dołączy później do pochodu pod biuro poselskie i dom Anny Milczanowskiej.
Demonstranci niosą ze sobą transparenty. Czytamy na nich: „***** ***” (ocenzurowany zwrot „je**ć PiS”), „Jarek, przestań mi kobiety prześladować”, „Macie krew na rękach”, „Myślę, Czuję, Decyduję”, „Kościół KATolicki”, „PiS off” oraz „Rząd to jedyna p***a jaką trzeba się zająć”. Jeden z bardziej kontrowersyjnych („Mars od tyłu to sram, a PiS od tyłu jest w d**ę je***y”) znajdzie się na samym przedzie wiecu pod MDK-iem.
Ludzie zwrócą potem w internecie uwagę na wulgarne napisy i okrzyki, które pojawiły się podczas marszu. Pojawią się też głosy o instrumentalnym wykorzystywaniu młodzieży przez polityków.
Gdzie rodzice tych dzieciaków, które brały udział w tym proteście? Słownictwo powala z nóg, kultura pełną parą... W życiu nie pozwoliłabym dziecku na takie deprawujące protesty – pisze w komentarzu pod naszym tekstem jedna z czytelniczek.
***
Do rozpoczęcia blokady zostało jeszcze 15 minut. Podchodzę do ludzi i pytam: dlaczego tu jesteście? Dlaczego zdecydowaliście się przyjść?
– Żeby walczyć o nasze prawa – słyszę w odpowiedzi od Justyny. Mówi mi, że każda kobieta powinna mieć prawo do dokonania aborcji, jeśli podczas badań prenatalnych zostaną wykryte poważne wady płodu.
– Chodzi też o moje zdrowie psychiczne. Nie chcę żyć z taką świadomością, że we mnie jest martwe dziecko. Na początku to będzie płód, wiadomo, ale w miarę upływu czasu zmieni się on w dziecko, które albo nie będzie już żyło, albo umrze niedługo po porodzie. To może naprawdę mocno utkwić w psychice – dodaje.
– W obliczu aż tak ważnej sytuacji nie obawiamy się nawet pandemii – mówi Wiktoria.
– Rząd odbiera nam prawo do decydowania o własnym ciele. Przede wszystkim mamy rodzić zdeformowane płody! - dodaje.
Czytaj także: Ulicami Radomska przeszedł marsz sprzeciwiający się wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego
Pytam, jakich działań oczekują od polityków.
– Jeśli połączymy siły i pokażemy, że nie zgadzamy się z tym, co postanowił Trybunał Konstytucyjny, to możemy zdziałać naprawdę wiele – odpowiada Przemek. Gdy mówię mu, że wyroki Trybunału są ostateczne, do rozmowy wtrąca się Wiktoria:
– Pokażemy przynajmniej, że nie pozwalamy na dalsze zaostrzenie prawa aborcyjnego – mówi. Pytam, czy chodzi jej o ostatnie wypowiedzi Kai Godek, która chce doprowadzić do wykreślenia z listy przesłanek do aborcji (obecnie są 3, po opublikowaniu wyroku TK zostaną tylko 2) pochodzenia ciąży z czynu zabronionego (m.in. gwałtu i kazirodztwa).
– Tak. I bardzo się tego obawiam.
– Często chodzicie na protesty? – pytam.
– Właściwie to jestem pierwszy raz – mówi Justyna.
– To nasz pierwszy protest – odpowiadają zgodnie Wiktoria i Przemek. Wiktoria dodaje, że jadą potem na drugą demonstrację, do Częstochowy.
***
Blokada się rozpoczyna. Samochody powoli wjeżdżają na rondo. Wszystkie się na nim nie zmieszczą, to oczywiste; co jakiś czas niektóre z niego zjeżdżają, inne natychmiast zajmują ich miejsce. Imponującej długości sznur aut ciągnie się wzdłuż ul. Żeromskiego. W pewnym momencie do ronda zbliża się karetka na sygnale – kierowcy tworzą dla niej pas życia i zostają za to nagrodzeni brawami.
W tym samym czasie kilkuset młodych ludzi zaczyna maszerować wokół ronda. Wykrzykują: „je**ć PiS”, „wy*****lać”, „Kaja Godek chodź na solo” i „Krzysztof Bosak zamknij mordę”. W pewnym momencie trzy osoby wychodzą na środek i odpalają race – żółtą, niebieską i czerwoną; które łączą się w kolorową, dymną mozaikę.
Później demonstranci zbierają się na schodach przed Miejskim Domem Kultury. Głos zabiera Magdalena Spólnicka, przewodniczącą lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej. Mówi, że kobiety nie dadzą zrobić ze swoich ciał „trumien dla nieodwracalnie uszkodzonych płodów”. Wyczytane zostają nazwiska posłów, którzy podpisali się pod wnioskiem do TK: przy każdym tłum krzyczy „Hańba!”.
Młodzież skacze i skanduje: „Kto nie skacze, ten za PiS-em!”.
– Je**ć PiS! – krzyczy ktoś nagle. Ludzie szybko podłapują przyśpiewkę.
***
Zapada decyzja: idziemy pod biuro poselskie Anny Milczanowskiej. Megafon przejmuje Hania Andrysiak, organizatorka pierwszego w Radomsku uczniowskiego strajku klimatycznego i współorganizatorka ubiegłorocznego marszu równości, a także tegoroczna absolwentka I LO.
– Ani ja, ani mój chłopak nie będziemy mieli dostępu do mojej macicy. Tak, to jest absurdalne! A wszystko dlatego, że Kaja Godek właśnie ją okupuje – razem z wszystkimi politykami PiS-u, w tym także panią Milczanowską – mówi.
Następnie pochód kieruje się pod dom Anny Milczanowskiej. „Wstydź się Anka!” – krzyczą niektórzy.
– Mamy nadzieję, że pani Anna Milczanowska widzi, co się dzieje, i wie, że to przez nią. Że to ona przyczynia się do łamania praw kobiet w Polsce! – mówi przez megafon Hania.
Tłum skanduje: „Wyjdź do nas!”. Anny Milczanowskiej nie ma jednak wtedy w domu. „Co chcecie powiedzieć Marcie, mojej córce z Zespołem Downa?! Że nie miała prawa się urodzić!? Że nie ma prawa żyć?! A może chcecie ją przestraszyć!” – napisze później posłanka na Twitterze.
W mediach społecznościowych pojawią się głosy, że demonstranci poszli za daleko. „Można więc być gnojem tylko dlatego, że ktoś inny nim jest?” – pyta retorycznie jeden z czytelników w liście opublikowanym przez Gazetę Radomszczańską. Protestujący odpowiadają: to Anna Milczanowska wyjechała z miasta, gdy zrobiło się gorąco i zostawiła swoją córkę samą.
Demonstranci zaczynają rozchodzić się do domów ok. godz. 17. Wbrew pozorom nie jest to jednak koniec – na środę 28 października zaplanowano kolejny protest. O godz. 16, w Parku Solidarności. Organizacje feministyczne organizują strajk generalny: wielu uczniów i studentów nie bierze w tym dniu udziału w lekcjach i wykładach, a tysiące ludzi zamiast do pracy idzie na „spacer”.
***
ŚRODA, 28 PAŹDZIERNIKA
Tym razem organizatorem nie jest lokalny polityk, a sama młodzież – na jej czele stoi Ola Drzewowska, licealistka z I LO. Protest zaplanowano na 16, jednak ludzie zaczynają się zbierać przy długiej ławce w Parku Solidarności już pół godziny wcześniej. Widzę wielu znajomych; jest ich chyba nawet więcej niż w poniedziałek.
W tłumie zauważam Przemka i Wiktorię.
– Protestujecie do skutku? – zagaduję.
– Ile będzie trzeba – odpowiada Wiktoria. Pokazują mi swoje nowe transparenty: „Żyję w Polsce dla beki” i „Jarek, adoptuj chore dziecko – Duda się nie liczy”.
W Parku zbiera się coraz więcej ludzi. Jest ich więcej niż na poniedziałkowym proteście. 500? 600? Ciężko oszacować. Z pewnością są to jednak największe manifestacje w Radomsku od wielu lat. W tłumie, podobnie jak ostatnio, dominują młode kobiety. Nic dziwnego – w końcu to ich wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotknie najmocniej.
– Poczekamy jeszcze kilka minut i idziemy pod biuro Anny Milczanowskiej! – mówi przez głośnik Ola Drzewowska.
Po chwili kilkuset młodych ludzi rusza do centrum ulicą Armii Krajowej. Padają zwyczajowe dla protestów okrzyki: „Myślę, czuję, decyduję” i „je**ć PiS”. Z głośników leci „Polskie Tango” Taco Hemingwaya i „Sorry, Polsko” Marii Peszek.
– Zanim jeszcze zaczniemy: nie idźcie dzisiaj pod kościoły! Nie szukajcie konfliktów tam, gdzie ich nie ma. Nasz wróg jest wspólny, a my dobrze wiemy, kto próbuje nas skłócić – prosi Ola.
Czytaj także: Protesty przeciw orzeczeniu TK nie ustają
Gdy protestujący docierają na miejsce, biuro jest już zamknięte, podobnie zresztą jak w poniedziałek. Tłum odśpiewuje wulgarną piosenkę z Krzysztofem Bosakiem, Jarosławem Kaczyński i Anną Milczanowską w rolach głównych. Następnie młodzi ludzie podskakują, krzycząc: „Kto nie skacze, ten za PiS-em!”.
Demonstranci zostawiają pod biurem poselskim swoje transparenty i zaczynają rozchodzić się do domów. Choć temperatura sporu w Polsce nie spada (a i wręcz przeciwnie, stale rośnie), w Radomsku jest dosyć spokojnie.
Kontynuacja protestu już w piątek.
***
Swój rower zostawiłem w parku, a więc mam przed sobą kilkuminutowy spacer. Dostrzegam niewielką grupkę demonstrantów, mniej więcej w moim wieku. Transparent, który niosą, jest nietypowy – większość uczestników protestów posługuje się tzw. ośmioma gwiazdkami („***** ***”), natomiast oni napisali bez ogródek: „je**ć PiS”.
– Czemu tak niecenzuralnie? – zagaduję z uśmiechem.
– A po co się samemu cenzurować? – odpowiada mi jedna z dziewczyn.
– Wulgaryzmy są po to, żeby ich używać. A my akurat mamy rządowi wiele do powiedzenia – dodaje druga.
Mija mnie samochód. Z jego wnętrza dobiegają do mnie dźwięki z najnowszej piosenki Cypisa o wdzięcznej nazwie „JBĆ PIS” – to jeden z nieoficjalnych hymnów protestów. Kawałek dalej grupa młodzieży rozmawia o poprzednim marszu.
W powietrzu czuć jest gniew społeczeństwa.
***
Nawet nie mam siły tego komentować. Młodzież wychowana przez media 3RP i ich autorytety. Nie dziwę się, że wartości, o których naucza Kościół są dla nich kompletnie niezrozumiałe – pisze na Twitterze europoseł PiS-u, Patryk Jaki.
Biedne, naprawdę biedne odhumanizowane dzieciaki. Nie potępiam myślę, że my rodzice, nauczyciele, kościół, wychowawcy, coś przeoczyliśmy zostawiając młodych sam na sam z internetem – wtóruje mu Joachim Brudziński, także europoseł.
Państwo polskie dołoży wszelkich starań […] żeby edukować i młodzież, która dzisiaj nie wie, co robi na tych ulicach, i młode matki, że bycie wrogiem własnego dziecka zniszczy macierzyństwo, zniszczy kobietę, zniszczy rodzinę – dodaje posłanka PiS-u Teresa Wargocka.
***
Jest czwartek. Sprawdzam liczbę zakażeń. Dziś przebiliśmy kolejną psychologiczną barierę: 20 tys. przypadków. Następnego dnia jest jeszcze gorzej – 21 tys. zakażeń. Słyszę, że przy 30 tys. nasza ochrona zdrowia się załamie.
Odpuszczam sobie piątkowy protest. Profilaktycznie.