Do redakcji Radomsko24.pl z nietypową sprawą zgłosił się pracownik jednego z radomszczańskich urzędów...
Do redakcji Radomsko24.pl z nietypową sprawą zgłosił się pracownik jednego z radomszczańskich urzędów. Poprosił on aby spróbować przerwać wysyłanie bezsensownych jego zdaniem listów, które rzekomo mają pomóc niejakiemu Haroldowi Saridowi w pobiciu rekordu Guinessa.
- Otrzymałem polecenie od szefa aby przesłać list do 20 instytucji. A to przecież zwykły łańcuszek! - powiedział nam, prosząc jednocześnie o anonimowość.
Oto treść listu:
Za pośrednictwem [tu nazwa instytucji] otrzymaliśmy prośbę chłopca Harolda Sarida chorego na nieuleczalną chorobę nowotworową, którego marzeniem jest wpisanie do "Księgi Rekordów Guinessa".
W celu realizacji tego marzenia musi nawiązać kontakt z jak największą liczbą instytucji, urzędów. Aby wesprzeć chłopca prosimy o przesłanie załączonych pism do 20 innych instytucji. Będziemy wdzięczni za kontynuowanie tego listu, którego cykl nie został jeszcze przerwany.
Wspomniany "łańcuszek" to wiadomość, która próbuje wymusić określone zachowanie, nakazuje adresatowi skopiowanie treści łańcuszka i rozesłanie go dalej. Obecnie do wysyłania tego typu informacji wykorzystuje się zarówno pocztę tradycyjną, jak i internet. Z informacji uzyskanych przez redakcję wiemy, że łańcuszek dotarł do co najmniej kilkunastu radomszczańskich urzędów bądź organizacji, i co ciekawe - list jest przesyłany dalej.
Sprawdziliśmy w internecie o co chodzi. Okazało się, że listy z prośbą o wsparcie Harolda Sarida to rzeczywiście łańcuszki, co więcej, problem dotyczy nie tylko naszego miasta, ale... całej Polski, a nawet świata. Nie wiadomo kiedy dokładnie i kto wymyślił ten łańcuszek. Na wielu formach internetowych podawane są nawet konkretne nazwy instytucji, które przesyłają dalej wiadomość, wśród nich m.in. szpitale, urzędy miejskie, urzędy gmin, szkoły, jednostki wojskowe, jednostki policji, organizacje, stowarzyszenia...
Z tych informacji wynika więc wniosek, że instytucje przesyłające łańcuszek tracą pieniądze na znaczki pocztowe, a poza tym angażują swoich pracowników w działania, które nie mają większego sensu. Dziwić może fakt, że nikt z wysyłających nie zajrzał chociażby do internetu. Po wpisaniu do wyszukiwarki imienia i nazwiska chłopca, pokazują nam się strony informujące jak jest naprawdę...