Chciałabym pomóc mojej bratowej, która ma 33 lata i bardzo zmieniła się w ciągu ostatniego roku. Jest przygnębiona, nie ma ochoty na spotkanie ze mną, na wspólne wyjście na zakupy. Teraz galerie znów są pozamykane, nie możemy wyjść do kina, do teatru, ani nigdzie wyjechać. Zawsze mi się wydawało, że bratowej niczego nie brakuje, ma świetną pracę, bardzo dobrze zarabia, z mężem też jej się układa. Najgorsze, że na nic nie ma ochoty. Nawet zaczęłam podejrzewać, czy bratowa nie ma depresji, ale znajomy lekarz zasugerował, że to może być anhedonia. To bardzo poważnie brzmi, ale czym tak właściwie jest? Jak się ją leczy? Czy bliscy mogą w jakiś sposób pomóc? – pyta Beata. Na pytania Czytelników odpowiada dr n. med. Sławomir Adam Wolniak, specjalista psychiatra, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa.
Anhedonia jest bardzo poważnym stanem psychicznym, nieco różniącym się od depresji w jej ogólnym pojęciu, bywa jej nową formą. Objawia się brakiem okazywania uczuć, wynikającym z ich nieodczuwania.
- Dochodzi do stopniowej utraty zdolności przeżywania różnego rodzaju emocji – i fakt ten jest zauważalny zwłaszcza przez bliskich, ale także przez samego chorego. Konsekwencje są podobne, jak w przypadku depresji - chęć przebywania w samotności, brak szukania kontaktów z ludźmi, wycofywanie się z życia towarzyskiego. Anhedonia może być jednym z objawów depresji, a jej przyczyny można doszukiwać się w niepowodzeniach życiowych czy traumatycznych przeżyciach. Bywa też konsekwencją zaburzeń psychicznych, np. schizofrenii – mówi dr n. med. Sławomir Adam Wolniak, specjalista psychiatra, ordynator Kliniki Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa.
Sławomir Wolniak podkreśla, że od marca ubiegłego roku, czyli pojawienia się pandemii koronawirusa także w Polsce, coraz więcej osób nie radzi sobie z tą nową sytuacją. Wpływa na to wiele aspektów.
- Po pierwsze zdrowotny – obawa o to, że my sami lub ktoś z naszych bliskich zachoruje na COVID-19. Z tym wiąże się strach i pojawiają się pytania: Jak sobie z tym poradzimy? Czy będzie konieczna hospitalizacja? I wreszcie – czy na pewno z tego wyjdziemy? Do tego dochodzi lęk o pracę, poczucie wyobcowania w kontekście narzuconej przez władze izolacji, domowa kwarantanna itp. Psychiczne obciążenie jest więc spore, a jeszcze zostanie spotęgowane, gdy choroba dotknie kogoś z naszych bliskich. Jednak bez względu na to, z jakiego powodu bratowa Czytelniczki aż tak się zmieniła, sugeruję wizytę u lekarza psychiatry. Wiadomo, że obserwując bliską nam osobę jesteśmy w stanie zauważyć, że dzieje się z nią coś niepokojącego. W przypadku depresji będzie to utrzymujący się co najmniej przez dwa, trzy tygodnie stan smutku, przygnębienia, obniżony napęd i nagła utrata zainteresowania niemalże wszystkim. Osoba chora nie ma ochoty oglądać telewizji, czytać książek, rozmawiać z bliskimi, a nawet jeść. Dochodzi wręcz do sytuacji, w której nie ma ochoty żyć, pojawiają się myśli o samobójstwie. Z kolei anhedonia to brak radości i wszechogarniający smutek – wyjaśnia ordynator kliniki „Wolmed”.
Co znamienne, poza dobrymi emocjami zanikają lub są osłabione także te negatywne, jak np. gniew. Osoba dotąd spontaniczna, dowcipna, towarzyska zamyka się w sobie, unika kontaktu z ludźmi, wycofuje się. Nie znajduje radości w czynnościach, które wcześniej ją sprawiały. Traci zainteresowanie hobby, nie idzie do kina ani nawet na spacer, nie gotuje ulubionych potraw. Jest smutna i zaniepokojona.
- Podobnie, jak dzieje się w przypadku depresji, u osób cierpiących na anhedonię dochodzi do blokowania wytwarzania dopaminy, bez której odczuwanie przyjemności nie jest możliwe. Leczenie psychiatryczne rozpoczyna się od przywrócenia jej właściwego poziomu. Najważniejsza jest jednak diagnoza i chęć poszukania pomocy u specjalisty. Bez niej choroba może się pogłębiać i przybrać formę groźnej dla życia fazy depresji. Farmakoterapia polega na podawaniu pacjentowi leków przeciwdepresyjnych (antydepresantów), czyli tymoleptyków. To krok pierwszy, drugim powinna być psychoterapia odbywająca się w systemie behawioralno-poznawczym. Wszystko po to, by pacjent poznał istotę choroby, zrozumiał mechanizmy, jakie jej towarzyszą. Istotna jest nauka nowych zachowań, która pozwoli spojrzeć na świat optymistycznie. Psychoterapeuta pracuje też z pacjentem nad emocjami, nauką ich wyrażania, bo zdarza się, że tłumienie emocji, uczuć, są przyczyną depresji. Terapia behawioralno-poznawcza ma charakter indywidualny, jednak istnieje możliwość włączenia sesji rodzinnych. Bliscy mogą bardzo pomóc w procesie zdrowienia, proszę zatem nie rezygnować z kontaktów z bratową, przebywać z nią jak najczęściej i namówić na sesje psychoterapeutyczne – radzi dr n. med. Sławomir Adam Wolniak.
* Powyższa porada jest sugestią i nie zastępuje wizyty u specjalisty. W przypadku problemów ze zdrowiem należy skonsultować się z lekarzem.
Tekst powstał we współpracy z kliniką „Wolmed”.
Klinika „Wolmed”
Dubie 1A
97-420 Szczerców
www.wolmed.pl